MuzykaFilmowa.pl

Nick:Tomek Dodano:2006-07-28 15:07:47 Wpis:W 100% (a to rzadkość) zgadzam się z recenzją Łukasza :) Praktycznie we wszystkim co tu napisał. Promise to partytura niesamowicie bogata, wielowymiarowa, chyba nie odbiegnę daleko od prawy jeżeli użyję słowa, które użył Łukasz: barwna. Tyle emocji, technicznych niuansów, srodków, pomysłów. I ciągle, bez ustanku równy, bardzo wysoki poziom - co pokazuje wrażeniometr. Fantastyczne cudeńko jak dla mnie i totalne zaskoczenie ze strony Badelta. Ciekawie tylko kiedy zbliży się do takie poziomu inspiracji - bo żeby napisać taką muzykę, trzeba kilku czynników: talentu (to widać ma), chęci (też widać ma), wielkiej inspiracji (widać miał), pomysłu (widać miał), czasu (tego może mu brakować w holyłódzie), pewnej swobody twórczej (tego przeważnie może mu braknąć...).
Nick:Thedues Dodano:2006-07-28 14:31:00 Wpis:Na "wrażeniometrze" jest też oceniony nisko taki utwór jak Betreyal czy Danilov's Confession. Nie wiem, ale jakoś z całej płyty między innymi i te utwory utkwiły mi w pamięci i świetnie się ich słucha z kolei Tania to przepiekny motyw zagrany chyba na mandolinie albo cytrze a doceniony wyłącznie na 3:/ Być może recenzent zamiast napisać nam o swoich wrażeniach przekazał nam wszystko co dotyczny orginalności:/ Co oczywiście jest ważne ale powinno być oceniane w osobnej kategorii łącząc wrażenia jakie pozostają po odsłuchu partytury na jakims Playerze i w Filmie. Wróg u Bram to zdecydowanie mimo tylu nawiązań scieżka na duży plus dla Hornera. To co poźniej owy kompozytor wyrabiał mogło doprowadzić fanów do zawału. W mojej opini scieżka jest na mocną 3!:) pozdrawiam;)
Nick:Kuba Dodano:2006-07-28 11:59:57 Wpis:Po przesłuchaniu tej płyty byłem dumny, że od premiery The Time Machine bronię Badelta gdzie się da :D Wpadki miał - owszem, ale jak po takiej płycie można powiedzieć, że nie jest to jedno z najlepiej zapowiadających się nazwisk muzyki filmowej? No nie można :)
Nick:Tomek Dodano:2006-07-28 02:29:41 Wpis:Ta polemika to trochę moja wina - przyznaję się bez bicia :D Absolutna racja, że to temat rzeka i powraca jak bumerang, ale stosunkowo ciekawie się o tym dyskutuje ;-). Co do tego, co napisał Łukasz Wudarski (kurcze, dlaczego was tylu musi być - "Łukaszów" :D) to powiem tylko, że tych złotych środków będzie tyle ile opinii :) Tak więc myślę, że pora powrócić do Piratów i zamknąć ten temat :)
Nick:Babuch Dodano:2006-07-27 21:27:02 Wpis:Panowie! Te tematy są jak bumerang. Okresowo całe środowisko muzyki filmowej mobilizuje się i zaczyna wielkie tyrady na temat jak oceniać soundtracki. Czy brać pod uwagę płytę czy film. Jak z tego wybrnąć. W mojej opinii chyba najlepszym rozwiązaniem (a przynajmniej najbardziej sprawiedliwym i obiektywnym wobec słuchacza, ale i wobec pracy kompozytora) jest stosowanie cząstkowych ocen. Ocena zarówno na płycie jak i w filmie. Wszyscy wiemy, że to co dennie brzmi na albumie genialnie może oddziałać w filmie, tak genialnie że może stać się nawet arcydziełem – casus ostatnio reckowanej przeze mnie Misji Morricone. Oczywiście może tez być odwrotnie, tzn muzyka może brzmieć świetnie na Cd a w filmie już nie oddziaływać tak jak powinna. Jak chyba wszyscy wiedzą dla mnie idealna muzyka to taka która zachowuje złoty środek, dobrze współgra z filmem i nie wpada na płycie w tryby ilustracjonizmu. Wydaje mi się iż każdy w tym sporze ma rację. I żeby zapanował pokój proponuje rozważyć jeszcze raz arystotelesowską zasadę złotego środka.