Nick:Tomek
Dodano:2006-06-28 11:41:15
Email:tlhpo.m2roogk@@kgoor2m.ophlt
Wpis:Bardzo zwarty i przystępny tekst :) Tak jak Jakub pisze, DAT to takie "bezbarwie". Niby jest ten temat, ale jak Marek wskazuje jest dość schematyczny, taka 64-ta wersja Journey to the Line, tylko może bardziej wyniosła, taka melodia będąca symptomem dzisiejszej muzyki filmowej - niby emocjonalna, mająca duże ambicji, ale jednak anonimowa (mi przypomina osobiście temat JC z Terminatora 3). A reszta, cóż poza Tidal Wave i Superfreeze jest kompletnie do zapomnienia. Ocena jak najbardziej słuszna.
|
|
|
|
Nick:Koper
Dodano:2006-06-28 10:59:50
Wpis:Annaud w ogóle wspołpracował z wielmoa znakomitymi kompozytorami (poza wspomnianymi jeszcze np. Williams, czy mniej znany Sarde) i efekty tego były co najmniej poprawne. Jednak z wszystkich filmów Annauda, które widziałem to właśnie w Enemy at the Gates muzyka ma najwięcej do powiedzenia, najbardziej jest eksponowana, bo w takim Seven Years in Tibet to partytura Williamsa w filmie jest schowana, wyciszona, ledwo słychać świetny temat i dopiero na płycie możemy w pełni ją docenić. Z Enemy at the Gates jest odwrotnie.
|
|
Nick:Marek
Dodano:2006-06-28 09:17:00
Email:dlypr.w2ion@@noi2w.rpyld
Wpis:Dobrze powiedziane
|
|
Nick:Marek
Dodano:2006-06-28 09:15:07
Email:dlypr.w2ion@@noi2w.rpyld
Wpis:Ocena z pewnością odpowiednia;) Ale też nie chwaliłbym tak bardzo tematu głównego, który jest strasznie schematyczny - choć z drugiej strony rozumiem Kubę, bo czołówka filmu rzeczywiście robi przyjemne wrażenie. Najbardziej szkoda uosabiającego siły przyrody wokalu, a można było wspaniale go wykorzystać w niejednym jeszcze momencie score. Z trzech ścieżek Klosera,jakie znam: 13th Floor, TDAT i AvP ta pierwsza wydaje mi się najciekawsza, mimo że jej oryginalność bywa... hmm... dyskusyjna:P A tak swoją drogą, zabawnie zabrzmiało wspomnienie obok stuosobowej orkiestry symfonicznej nazwiska Zimmera;) Bez obrazy oczywiście;)
|
|
Nick:Koper
Dodano:2006-06-27 20:41:56
Wpis:Ja uwielbiam fortepian w muzyce filmowej i jego wykorzystanie w The Ten Comandments jak dla mnie podnosi wartość tej płyty, bo jak Edelman nie byłby w stanie spieprzyć orkiestracji, to fortepian będize brzmieć jak fortepian a nie jak tani sampling. A swoją drogą czemu nie ma koło tracklisty tych dingsów takich co określają jakość utworu, hę?
|
|