MuzykaFilmowa.pl

Nick:Mefisto Dodano:2006-06-16 21:21:56 Wpis:Cieszę się, że się podoba, choć zaznaczam, że te recki liczą sobie już rok :). No i obyś się nie zdziwił kolejnymi recenzjami tej serii :)
Nick:Tomek Dodano:2006-06-16 18:39:50 Wpis:Nareszcie Mefisto :D Jestem strasznym fanem filmów z serii Die Hard, ale to wydanie jest fatalne. Właściwie to w 100% zgadzam się z Tobą w kwestii tej recenzji, zresztą w moim tekście miałem wiele podobnych spostrzeżeń. Warto posłuchać chyba tylko Assault on the Tower i The Battle (względnie Gruber's Departure), reszta - do zapomnienia :). Lepiej zagłębić się w pierwszej Zabójczej broni. Pozdrawiam
Nick:Paweł Stroiński Dodano:2006-06-16 01:50:35 Wpis:Chciałbym wskazać na jedną sprawę. Jakub mówi, że być może (chociaż słusznie w to wątpi) Jean-Jacques Annaud jest "laikiem, który zachwyca się mnogością melodii". Otóż , ma on dość duże pojęcie o muzyce, o czym świadczy pewna anegdotka, jaką opowiedział mi Gabriel Yared (odsyłam do swojego wywiadu na www.filmmusic.pl). Kiedy Annaud definiował Libańćzykowi fabułę jako prostą historię o miłości, powidział, że to tak jak arpeggio w muzyce i właśnie w ten sposób Yared skonstruował swój temat. Swoją drogą pozostaje tu jedno pytanie. Horner współpracował z Annaudem tylko raz, nim jeszcze reżyser poznał Yareda. Filmem tym było Imię róży i Horner nie znosi swojej kompozycji, a także na jednym sympozjum zestawił to z Aliens, mówiąc, że więcej takich sytuacji wolalby nie mieć (przy Aliens muzykę mu mocno pocięto przez co na 11 lat obraził się na Camerona). Yared jest zachwycony Annaudem, mówiąc, że ostatniego filmu nie zrobił tylko dlatego, że był (o ironio) zajęty Troją. Dlaczego nie pracowali przy Wrogu u bram? Żeby było jasne, tę pracę Jamesa Hornera cenię wysoko, zwłaszcza w porównaniu z resztą ścieżek ostatniego sześciolecia, może z wyjątkiem The Missing i Four Feathers.
Nick:Babuch Dodano:2006-06-15 14:38:42 Wpis:Ja mimo swego zboczenia na punkcie oryginalności tez dałbym ocenę ciut wyższą. A to ze względu na to iż muzyka Hornera naprawdę dobrze wypada w filmie, poza tym mimo długości albumu całkiem nieźle się jej słucha. Natomiast jeśli chodzi o zrzynki to chyba najważniejsze nie są te które Horner robi tutaj od samego siebie, ale te nawiązujące do Sergiusza Prokofiewa (The River Crossing to Stalingrad zawiera niemal dokładną kopię fanfar z Preludium Alexandra Newskiego). Acha i nie rozumiem dlaczego na "wrażeniometrze" wspaniały utwór Vassili's Fame Spreads (bez dwóch zdań najbardziej oryginalny na całej płycie) dostaje najniższą ocenę… Trochę to w mej opinii niesprawiedliwe i chyba mało obiektywne…
Nick:Jakub Dodano:2006-06-15 11:07:32 Wpis:Mea culpa. Braki oczywiście postaram się nadrobić.