Nick:Babuch
Dodano:2007-02-10 18:29:53
Wpis:Ok. Łukaszu idźmy dalej Twym rozumowaniem. Czyż Zimmer częstokroć tak jak Rubik nie stosuje podobnych chwytów. Mówi dużo o swojej muzyce, nadając jej wręcz posmak wielkiego przemyślnego dzieła, choćby nie wiem jak tandetny był film. W ten sposób odwraca słuchacza od wielu banalnych dźwięków, jakie kreuje. A nie zgodzę się, że w warstwie muzycznej taki Rubik prezentuje się o klasę niżej niż Zimmer. Ta sama technika tworzenia mdłego podobającego się kiczu. Oczywiście cel jest zupełnie inny, sam efekt też, ale po rozebraniu na czynniki pierwsze nie widzę zbyt wielkich różnic. Zgodzę się oczywiście że czasem warto przyjąć odmianę, i nie pisać ciężkich patetycznych dzieł o dużej skali monumentalności. Chwała Zimmerowi za tą wszechstronność. Ale komedie można przecież tworzyć bez sięgania po lukrowany, hollywoodzki blichtr, który dla mnie jest tak samo śmieszny jak rubikowy monumentalizm. Chcecie pewnie w tym miejscu przykład. Sięgnijcie po nowy score Paolo Buonvino – "N. Io e Napoleone" (N. Ja i Napoleon). Komedia, ale bez krzty tandety, za to z mocą, dynamizmem i wszystkim tym, czego zabrakło Hansowi. Aha, proszę mnie nie obwiniać za to że nie lubię takich filmów. Dla mnie tzw. komedie romantyczne najlepiej jakby w ogóle nie istniały. Ten gatunek to kicz w czystej postaci. Nawet takie, genialnie przecież zagrane "Lepiej Być Nie Może. No, ale to przecie tylko moje zdanie.
|
|
|
|
Nick:Łukasz Waligórski
Dodano:2007-02-10 17:39:10
Email:llupc.apsw_@weanyynaew@_wspa.cpull
Wpis:Tyle że Zimmer nie tworzy muzyki pseudoreligijnej tylko filmową. Stąd porównanie do Rubika wydaje się conajmniej nie na miejscu. Poza tym poziom jego kompozycji i ich zasadność są o niebo wyższe niż Polaka. Zimmer nie musi uduchawiać swojej muzyki kiczowatymi tekstami ani tytułować jej po łacinie. A to że słucha jej się łatwo i bez zbytniego angażowania całej kory mózgowej wcale nie znaczy że jest banalna i kiczowata. To znaczy że jest niezobowiązująca i nieprzekombinowana. Będę się trzymał tego że "The Holiday" to muzyka bardzo elegancka i zrobiona ze smakiem. Może to i prawda że to słodki smak, który co wrażliwszych może przyprawić o mdłości, ale trochę takich pozytywnych i cukierowych brzmień każdemu kiedyś się przyda. Zimmer zrobił naprawdę dobrą muzykę, która i pasuje do filmu i z świetnie brzmi słuchana z płyty. A że nie brzmi do końca jak Zimmer którego znamy z "Piratów..." i "DVC" to tym lepiej.
|
|
Nick:Bob
Dodano:2007-02-10 16:50:18
Wpis:Świetna muzyka. Może i banalna ale właśnie taka chyba miała być. Przecież to nie jest żaden film o traktacie filozoficznym tylko komedia. Śliczne, słodkie melodyjki, które brzmią naprawdę rewelacyjnie - raz spokojnie i nastrojowo a innym razem nieco zawadiacko i z pazurem. Jest tutaj przynajmniej jeden temat, który każdy zapamięta na dłużej - Light my fire (rewelacyjne skrzypki). Polecam.
|
|
Nick:Babuch
Dodano:2007-02-10 15:53:29
Wpis:Łukasz, oczywiście, że ma Ci się prawo podobać. Tak jak Rubik ma prawo podobać się ludziom. W mojej jednak opinii (i jestem przekonany że nie tylko w mojej)
Holiday to takie mdłe, lukrowane temaciki, na jedno przesłuchanie, których po jakimś czasie nikt nie będzie pamiętał. Tak jak nikt nie pamięta Naciągaczy… Oczywiście nie uzurpuje sobie prawa do tego iż mój gust jest jedyny sprawiedliwy, ale taki Zimmer mi zupełnie nie odpowiada. To nie moja wizja komedii w dodatku romantycznej. Wole coś z pazurem a nie z błoną między placami… A no i nie zgodzę się że sa to miłe melodyjki, bo dla mnie one trąca banałem. Obojętnie jakby Zimmer tego nie argumentował.
|
|
Nick:Łukasz Waligórski
Dodano:2007-02-10 11:47:39
Email:llupc.apsw_@weanyynaew@_wspa.cpull
Wpis:Zmanipulowanych ludzi? A czym to niby oni są zmanipulowani? Muzyka albo się podoba albo nie. "The Holiday" ma prawo jak najbardziej się podobać i niewiele osób, kupując płytę będzie analizowało dlaczego tak jest. Pojęcie kiczu jest sprawą indywidualną. W mojej opinii muzyka Zimmera do tego filmu kiczem nie jest. Jest produktem na najwyższym poziomie, który powstał do lekkiej komedii romantycznej. Ta muzyka nie jest pseudointelektualna, bo nie ma takiej potrzeby. To zespół miłych melodii, których słucha się z przyjemnością (jak widać Tobie przyjemność sprawia coś innego). A że Zimmer zawarł w niej kilka smaczków i nawiązań działa tylko na jego korzyść. Osobiście cieszę się że Zimmer stosuje taki płodozmian i po ciężkim "DVC" i równie nielekkich "Piratach..." zrobił coś takiego. Ta muzyka jest naprawdę świetna.
|
|