MuzykaFilmowa.pl

Nick:Paweł Stroiński Dodano:2007-06-15 20:35:25 Wpis:Zgodziłbym się na termin "muzyka abstrakcyjna". Sądzę, że niezależnie od tego, czy Zimmer pisałby TTRL jako pracę koncertową, czy filmową, byłaby to praca programowa. Nie znam się za dobrze na muzyce współczesnej, ale mam wrażenie, że idzie bardziej w kierunku muzyki programowej, ale tutaj jak mówię jest to tylko intuicja. Cienka czerwona linia jest pisana z myślą przewodnią, którą oczywiście film narzucił (a raczej reżyser), ale mówi własnym głosem (nie mam tu na myśli bynajmniej oryginalności ścieżki, która dość dużo czerpie z muzyki poważnej, choć nie nachalnie i nie bardzo wprost - metodę nawiązań najłatwiej dostrzec na The Village i porównać z Lacrimosą z Requiem Mozarta - chyba najsubtelniejsze nawiązanie do tego dzieła w całej karierze Zimmera). Tego chciał Malick. Zgodzę się, że osoba nie znająca filmu może mieć z tą muzyką problem, ze względu na jej abstrakcyjny charakter.
Nick:Łukasz Waligórski Dodano:2007-06-15 16:32:16 Wpis:Myślę że istotne jest tutaj ustalenie czy muzyka z "TTRL" jest muzyką programową czy absolutną. Oczywiście każda muzyka filmowa jest muzyką programową, podobnie jak jest i w przypadku "Adagio...". Muzyka Zimmera w tego filmu także jest muzyką programową, chociaż osobiście w niektórych utworach dostrzegam absolut. Nie neguję faktów, które przytaczasz. Zarówno rozmowy z reżyserem jak i secenariusz mogą być źródłem inspiracji dla kompozytora. Podam tutaj przykład "Źródła" Clinta Mansella, które zaczął komponować 5 lat przed nagraniem ścieżki dźwiękowej. Jego inspiracją był scenariusz i rozmowy z Aronofskym. Tyle że słuchając muzyki Mansella nie ma się wrażenia obcowania z muzyką absolutną. W przypadku "TTRL" ja miałem takie wrażenie, zwłaszcza kiedy zaczęły pojawiać się podobieństwo do "Bolero", które jest klasycznym przykładem muzyki absolutnej. Nie wiem czy do końca zrozumiałem Zimmera... nie wiem czy ktokolwiek to uczynił. Ja muzykę w "TTRL" rozumiem na swój sposób i nie wydaje mi się żeby on był mniej "prawidłowy" niż każdy inny.
Nick:Paweł Stroiński Dodano:2007-06-15 13:53:51 Wpis:Trudno się zgodzić z tym, że Zimmer pisał bez celu, a trochę to wynika z twojej wypowiedzi. Po pierwsze Zimmer pisał pod dyskusje z reżyserem, więc wiedział, jaki muzyka będzie miała program. Nie jest wesoła ani smutna, tylko czasem trochę groźna? Z całym szacunkiem, Łukasz, ale nie sądzę, byś do końca Zimmera w tej ścieżce zrozumiał. Po pierwsze, miał scenariusz (znana jest historia Malicka spacerującego po wybrzeżu USA i co jakiś czas dzwoniącego do producenta, w celu omówienia najnowszych pomysłów na znaczenie projektu), po drugie "Terry właściwie otworzył biuro produkcyjne tu w Santa Monica [tzn. w studiach MV]". Co oznacza, że rozmawiali długo, namiętnie i często się kłócili (słynna wypowiedź Zimmera o "dobrych kłótniach"). Muzyka powstała przed filmem, co oznacza, że Zimmer musiał iść wbrew instynktowi kompozytora filmowego. Nie robił ścieżki meandrującej właściwie po wszystkim i niczym, jakbyś chciał widzieć, lecz robił impresję na temat tego, o czym jest film. Odsyłam tutaj to do części, pt. Fakty mojego artykułu na temat tej ścieżki, który jak widzę, recenzent zresztą czytał. Co mi oczywiście schlebia :).
Nick:Łukasz Waligórski Dodano:2007-06-14 20:42:37 Wpis:Jasne... Adagio można uznać za pewną inspirację, którą mógł się kierować Zimmer. W końcu użycie tego utworu w "Plutonie" pokazało na długo przez "Cienką, czerwoną linią", że można inaczej zilustrować dramat wojny. Tyle że "Adagio for strings" jest już utworem inspirowanym jednym z dzieł Wergiluisza i obrazuje strumień, przeistaczający się w rzekę... W każdym razie nie jest to już tak czysta forma "sztuki dla sztuki" jak w przypadku "Bolero". Zmiany napięcia i emocji w "Adagio.." związane są z jakąś wizją, którą kierował się kompozytor... tak sądzę. Ale jasne, że jak najbardziej można też szukać podobieństw między "Adagio..." a "The Thin Red Line".
Nick:Paweł Stroiński Dodano:2007-06-14 19:39:27 Wpis:A próbowałeś porównywać z Adagio for Strings?