Nick:Mefisto
Dodano:2009-08-05 02:19:07
Wpis:Nie bardzo rozumiem pierwsze zdanie - wg mnie jest wielce przesadzone. Tak jakby świat wcześniej nie słyszał o Hisaishim, albo był on jakimś zaściankowym grajkiem.
|
|
|
|
Nick:muaddib_dw
Dodano:2009-08-04 11:14:46
Email:dlapn.ipeol@owkkwo@loepi.npald
Wpis:Geniusz który powinen był zgarnąć oscara miast poprawny Titanic. Niestety do geniuszu Williamsa juz sie akademia przyzwyczaiła i kończy sie tylko na nominacji. A tak na serio Amistad to wspaniała muzyka dla myślących ludzi.
|
|
Nick:muaddib_dw
Dodano:2009-08-04 11:06:59
Email:dlapn.ipeol@owkkwo@loepi.npald
Wpis:Ludzieeee tyle szumu o co ... o nic, 13 komentów pod badziewnym soundtrackiem, a obok przepiekna muzyka z Amistad i ... tylko 1 komentarz. Sięgajcie wstecz bo przyszłośc rysuje się w czarnych barwach dla muzy filmowej. Niedługo do 99,8% filmów pisac beda muzę nieudolne klony ze szkoły Zimmera lub inni urwani z choinki amatorzy. Powiadam wam sięgajce w przeszłość bo to kopalnia wspaniałej muzy a i na daleki wschód warto spojrzeć czasem.
|
|
Nick:rafal
Dodano:2009-08-03 15:38:26
Wpis:Zgadzam się z przedmówcą. Również czuję ogromny niedosyt - nie chodzi o pogodę, bo ta mnie absolutnie nie przeszkadzała, ani o wykonanie Filharmonii, które uważam za wyśmienite. Fatalnie dobrany repertuar. Zgodnie z tym, co wyczytałem na plakacie promującym, nie nastawiałem się na te "mniej spektakularne, a równie dobre" kawałki Williamsa, ale z czterech zapowiadanych produkcji można było wycisnąć o wiele więcej, niż to, co zaprezentowano. Po jednym, głównym temacie z Indiany i Superman'a to zdecydowanie za mało. GW to był główny punkt wieczoru i tu nie mam w sumie zastrzeżeń - sama śmietanka z Marszem Imperialnym, "Main Title" i, moim ulubionym, "Yoda's Theme". Ale dlaczego u licha, tak się pastwili nad Potterem ? Dlaczego grali same najnudniejsze utwory na płycie ? "Fluffy's harp" to było już totalne przegięcie. Szkoda, że nie wybrzmiałoi "Hedwig's Theme" w pełnej okazałości ze świetną końcówką. Plus za "Harry's Wondrous World" - dla mnie wykonanie numer 1 wieczoru. Jednak według mnie, tego typu koncerty nie zachęcą za wielu laików do muzyki filmowej. Ludzie ożywiali się w sumie na najbardziej znane kawałki GW, przy reszcie utworów ważniejsze było wszystko dookoła. Przy tym underscore'u z Pottera słychać już było ironiczne gadki. Szkoda...
A Mazowiecki może na początku siedział na gołej ziemi, ale później znalazł sobie miejsce, wraz z prezydentem Grobelnym, w ogródku piwnym. Obaj, jak większość, szybko się zmyli wraz z pierwszymi kroplami deszczu...
|
|
Nick:Łukasz Waligórski
Dodano:2009-08-01 16:08:15
Email:lmuokca.sl.iwaamlgi@giokrssrkoig@iglmaawi.ls.ackouml
Wpis:Chyba podszedłem do tego koncertu ze złym nastawieniem, bo zupełnie nie wywarł na mnie wrażenia. A może po przeżyciach w Krakowie, za wysoko postawiłem poprzeczkę? W każdym razie poznański koncert w mojej opinii był bardzo nieudany. Z jednej strony dziwaczna organizacja w wyniku, której publiczność siedziała na trawie i mokła na deszczu. Mogę zrozumieć, że taka była koncepcja - koncert na świeżym powietrzu, obcowanie z naturą, przechodzący przypadkiem ludzie mogą zainteresować się muzyką filmową itp, itd. Tyle że gdyby całość zorganizować kilka godzin później, kiedy byłoby zdecydowanie ciemniej, koncert miałby chociaż jakiś klimat. W takiej postaci jak to się odbyło, różnica między próbą a koncertem polegała jedynie na innych strojach orkiestry i większej ilość publiczności siedzącej na trawie. Poza tym koncert nie miał kompletnie żadnej atmosfery niezwykłości ani odświętności. Deszcz - no cóż, może się zdarzyć każdemu, ale organizatorzy zwyczajnie liczyli na łut szczęścia i nie mieli żadnej alternatywy. Ale czego można się spodziewać po bezpłatnym koncercie?
Inna sprawa to program koncertu, który był po prostu słaby. Część kompozycji zdecydowanie lepiej spisywałaby się w sali koncertowej, z lepszą akustyką i mniejszą ingerencją dźwięków otoczenia. Na scenie była cała orkiestra Filharmonii Poznańskiej a przez blisko połowę koncertu grała zaledwie jej połowa... aż prosiło się żeby wykorzystać tych muzyków. Już nie będę się wdawał w dość populistycznie dobrany repertuar, który skupiał się jedynie na najpopularniejszych filmach Williamsa a pomijał te ambitniejsze i bardziej efektowne... organizatorzy mogą to tłumaczyć jak chcą, ale jestem niemal na 100% przekonany, głównym powodem takiego repertuaru były ceny partytur - te które zagrano na koncercie są najtańsze na rynku.
Podsumowując - uwielbiam słuchać muzyki filmowej na koncertach, ale to nie znaczy, że z apetytem rzucę się na każde takie wydarzenie. To co zaprezentowano pod koniec czerwca nad Maltą, było dla mnie kompletnie niezjadliwe. Organizatorzy dali jedynie taką rozrywkę, jakiej można się spodziewać po darmowym koncercie pod gołym niebem - brakowało jeszcze tylko kotleta z grilla. Przykro mi z tego powodu tym bardziej, że jestem Poznaniakiem...
|
|