Nick:Kuba
Dodano:2007-09-07 16:20:02
Wpis:Popieram w stu procentach. Powell odwalił kawał dobrej roboty całą tą trylogią. Świetny styl, kapitalna tematyka i muzyka akcji. Równocześnie jednak przy trójce jakby się rozleniwił. Ultimatum słucha się wybornie, ale brakuje w nim smaczków, do których specjalnie chciałoby się wracać. Zasłóżona czwórka, ale i pewien niesmak.
|
|
|
|
Nick:Kuba
Dodano:2007-09-06 23:34:37
Wpis:Żeby tylko Bullitta. Porażająca część twórczości Schifrina, niejedna perełka Ishama, Chinatown i Tajemnice LA Goldsmitha, Hoodlum Bernsteina, Nieugięci Grusina, masa arcydzieł Manciniego z Różową Panterą i Śniadaniem u Tiffanyego na czele, czy Hazardziści Younga... Całe stado must know i must have.
|
|
Nick:Mefisto
Dodano:2007-09-06 18:09:25
Wpis:hmm, czyli jeśli dobrze rozumiem to nie trawisz Bullitta i masy innych partytur z tamtego okresu? No cóż, moim zdaniem wiele tracisz
|
|
Nick:Bartosz Kuśmierz
Dodano:2007-09-06 16:39:33
Wpis:Do tego nieszczęsnego klimatu nawiązałem ponieważ znam wiele osób które nie trawią jazzu w muzyce filmowej (w tym siebie;). Jakoś zawsze wolałem pełne symfoniczne brzmienie i mocne podłoże tematyczne. Tak naprawdę to przed analizą muzyki Williamsa chciałem wystawić płycie trójkę bez żadnych plusów, bo ta porostu mi nie leżała. Dopiero w miarę wgłębiania się w nią zorientowałem się że każdy z utworów osobno jest bardzo dobry (warto wpleść je do ulubionej playlisty) , a jednak w całości krążek nie jest aż taki przyjemny (stąd wrażeniometr taki a nie inny). Co do piosenek jak już pisałem trochę nie podchodzi mi taka muzyka (jeśli już piosenki to wolę coś mocniejszego), a wrażeniometr to coś bardzo subiektywnego ( tylko przy “Come Fly with Me” zastanawiałem się czy nie dać 5). Co do panującego w latach 60-tych rock'n'roll'a to nawet w filmiku dołączonym do recenzji jest mowa, że w tym czasie jazz był bardzo popularny ;)
|
|
Nick:Kuba
Dodano:2007-09-06 13:28:42
Wpis:Też nie za bardzo rozumiem podjazd w stronę jazzu. Jak kino długie i szerokie, ten gatunek zawsze miał ogromny wpływ na muzykę filmową, także wśród obrazów, których akcja wcale nie rozgrywała się w pierwszej połowie XX wieku. Po za tym jazz wcale nie jest powiązany z latami 60 - tutaj zdecydowanie bardziej królował rock'n'roll i pochodne. Spostrzeżenie więc niezbyt udane. Po za tym jednak trudno nie zgodzić się z oceną końcową - a nawet wrażeniometrem (poza piosenkami, te są świetne). Ma on oceniać poszczególne kompozycje, ale wcale nie jest powiedziane, że ich suma stanowić będzie o świetnej płycie. Jak Mefisto dobrze zauważyłeś kłopotem jest tu monotonia.
|
|