WARTO PRZECZYTAC
"O zbrodniach i o drastycznych szczegółach okrucieństw dokonanych
na Polakach przez UPA są teraz liczne publikacje, że wspomnę choćby niedawno
wydany gruby, dwutomowy zbiór makabrycznych opisów tych zbrodni zebranych przez
historyków - p.p. Siemaszków. Podobne opisy zbrodni dokonanych przez Polaków na
Ukraińcach nie uświadczysz nigdzie w polskich publikacjach, a przecież one
były. Nie trudno poznać historię dramatu Polaków na Kresach, ale przybywa też
wiedzy i o naszych grzechach wobec Ukraińców. W tym względzie nasze publikacje
ograniczają się co najwyżej do suchych faktów, choć większość nawet tych
lakonicznie podawanych faktów znamy dopiero od niewielu lat. Wielu Polakom
nawet one nie są znane. Z pojawiającej się ostatnio literatury historycznej
można się jednak dowiedzieć przynajmniej o niektórych dramatycznych
wydarzeniach, np. o pogromach na Chełmszczyźnie, czy o polskich akcjach
odwetowych w latach 40. minionego stulecia. Krótko o tych faktach: Nie
znalazłem w opisach naszych historyków śladu ich trudu policzenia ofiar
ukraińskich (z reguły niewinnych kobiet i dzieci), choćby tych z okresu
osławionych akcji pacyfikacyjnych dokonywanych przez wojska gen. Hallera czy
też tzw. polonizacji i brutalnego „nawracania” na rzymski katolicyzm Ukraińców
Chełmszczyzny w latach 1936 – 1938 r., owych nieszczęsnych akcji
przypominających hitlerowskie akcje germanizacji Wielkopolski z lat niemieckiej
okupacji. O akcjach wojsk Hallera pisze historyk T.A. Olszański: „Był to akt
zbrodniczej wręcz głupoty, nawet z punktu widzenia polskiej racji stanu. Oto w
przededniu wojny, z którą władze te miały obowiązek się liczyć, rozpoczęto
przymusowe nawracanie na katolicyzm prawosławnych mieszkańców Chełmszczyzny,
uważając ich za zruszczonych Polaków. W toku tej akcji wojsko niszczyło cerkwie
i kaplice prawosławne i wysiedlało duchownych prawosławnych. [...] Do końca
1938 roku, kiedy to akcję wstrzymano, zniszczono w ten sposób 91 cerkwi, w tym
20 zbudowanych po I. wojnie światowej z zezwoleniem władz, 10 kaplic i 26 domów
modlitwy. 4 cerkwie i 4 kaplice odebrano prawosławnym [...]. Akcja ta,
prowadzona na terenach, gdzie dotychczas nie było większych napięć w stosunkach
narodowościowych, a w toku której wojsko niejednokrotnie łamało siłą opór
parafian, co pociągało za sobą ofiary śmiertelne, przysporzyła Polsce i Polakom
nowych rzesz nieprzejednanych wrogów, a dla ludności Chełmszczyzny i Wołynia
stała się podstawowym doświadczeniem, kształtującym w następnym okresie ich
stosunek do Polaków”.
Już w maju 1943 r. Polacy rzucili brzemienne w krwawe skutki hasło „odpłaty za
Wołyń”. W marcu 1944 r. nastąpiła kolejna ofensywa polska przeciw UPA
skoordynowana z działaniami walczącej pod Włodzimierzem Wołyńskim w
ramach „Burzy” 27 DP AK. W toku tej akcji spalono kilkadziesiąt ukraińskich
wsi, a w Sahryniu wymordowano całą ukraińską ludność – 800 osób. Odrębny
rozdział to akcja „Wisła”. O polskim terrorze pisali Szota i Szcześniak w swej
monografii „Droga do nikąd” (ograniczona liczba wydanych egzemplarzy tej
książki trafiła wyłącznie do wybranych bibliotek, m.in. do komitetów
wojewódzkich PZPR), gdzie autorzy wymieniają napady na ukraińskie wsie
Piskorowice, Pawłokomę i Wierz-chowiny. W. Nowacki pisze wprost (w „Z walk
przeciw zbrojnemu podziemiu 1944-47”; 1966 r.) o okrucieństwie wojsk LWP, o
stosowaniu zasady zbiorowej odpowiedzialności, o tym, że wojska kierowały się
przeciw wsiom, a nie przeciw partyzantce. Jak pisze autor, w oma-wianym okresie
w woj. rzeszowskim „zabito 1000 osób z oddziałów UPA i ludności cywilnej, przy
stratach własnych 18 zabitych”. Tenże historyk T.A.Olszański pisze: „Szczytowe
roz-miary osiągnął terror antyukraiński w 1945 r.. W marcu tego roku Wojska
Wewnętrzne zamordowały ok. 540 mieszkańców Starego Lublińca, a w kwietniu – 400
mieszkańców Gorajca, w marcu samoobrony chłopskie z udziałem jakiegoś oddziału
leśnego wymordowały ok. 300 Ukraińców w Pawłokomie, a oddział NSZ – 400
skoncentrowanych już do wysied-lenia Ukraińców w Piskorowicach. Inny oddział
NSZ dokonał w czerwcu 45 r. napadu na Wierzchowiny, mordując ok. 200 osób, w
tym 65 dzieci. Liczne były też wypadki mordowania księży greckokatolickich i
prawosławnych, zazwyczaj wraz z ich rodzinami. Zginęło ich łącznie ponad 30.
Wedle danych UBP tylko od marca do czerwca 1945 r. z rąk polskich formacji
podziemnych zginęło przeszło 1500 Ukraińców”. Z naszej literatury historycznej
nie sposób dowiedzieć się, czy wbijano ukraińskie dzieci na sztachety, ale czy
wymaga to szczególnie dużej wyobraźni, aby się domyślić, jak dokonywano
wszystkich tych morderstw na Ukraińcach? Są pośród nas liczni wyznawcy
filozofii sienkiewiczowskiego murzynka, w myśl której sprawiedliwość sprowadza
się do tezy: „gdy oni nas – niedobrze, gdy my ich – to dobrze”. Różnili się
tylko bilansem ofiar.
I jeszcze dnośnie czystek etnicznych: Nie był to zamysł wyłącznie ukraińskich
nacjonalistów z OUN/UPA. W książce Zbigniewa S. Siemaszki pt. „Narodowe Siły
Zbrojne” znaleźć można stwierdzenie, iż czystki etniczne planowali także polscy
narodowcy. Nad planami takimi pracowano (w czasie okupacji niemieckiej) w
Oddziale Operacyjnym sztabu Związku Jaszczurczego (później przeformowanego w
Narodowe Siły Zbrojne). Mając na względzie swoje zainteresowania na zachodzie
Związek Jaszczurczy przywiązywał szczególną wagę do organizowania okręgów
pomorskiego, łódzkiego i śląskiego. Jednocześnie Oddział Operacyjny sztabu ZJ
opracowywał zajęcie ziem po Odrę i Nysę z chwilą załamania się Niemiec
hitlerowskich. Okręgi zachodnie ZJ miały „z chwilą cofania się Niemców
wyniszczyć wszystkie pozostałości poniemieckie, czym spowodować masowy i
paniczny odpływ ludności niemieckiej na zachód”.
KONIEC CYTATU
|