Witam!
Czytając poniższe posty postanowiłem też dołożyć swoją cegiełkę. Mam już czterdzieści kilka lat i od najmłodszych lat wędkuję na Narie. Darzę to jezioro ogromnym sentymentem i tym bardziej mnie boli obserwując jak wygląda sytuacja na tym i innych na jeziorach dzierżawionych przez ten zakład rybacki. Jak to możliwe, aby we współczesnych czasach - w majestacie prawa i przepisów doprowadzić rybostan, jednego z największych w tej części kraju zbiorników, do tak opłakanego stanu. Zapewne dzieje się tak, że tego co pływa w wodzie po prostu nie widać gołym, urzędniczym okiem a nasze wędkarskie głosy protestu to jak bicie głową w mur. Nadzór nad wywiązywaniem się z obowiązku prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej w jeziorze sprawuje Marszałek Województwa. Ostatnia kontrola, przeprowadzona w 2005 r. nie wykazała nieprawidłowości. Jeżeli jest tak dobrze to dlaczego, nie tylko w mojej opinii, jest tak źle? W tym roku miała być kolejna. Bardzo mnie ciekawi jak wypadła i jakimi kryteriami oceniano „gospodarowanie” naszym wspólnym dobrem, jakim jest to i inne jeziora dzierżawione przez zakład z Bogaczewa? Ja osobiście nie chciałbym takiego gospodarza na swojej działce. Pod szyldem pozyskiwania narybku, zezwala się im nawet na połowy tarlaków w okresie ochronnym. A w jakim celu, przecież to dewastacja rybostanu?! Nie lepiej pozostawić ryby w spokoju na okres zimowy i wiosenny, kiedy ma tarło większość gatunków zamiast „czochrać” sieciami pod lodem i ustawiać żaki wiosną na tarliskach? Jezioro po kilku latach samo się odbuduje. Bardzo trafnie podsumował to p. Jacek Kolendowicz w jednym z numerów „Wędkarskiego Świata” stwierdzając, że zakup zezwolenia i połów w Narie to jak kupić puste pudełko czekoladek. Z zewnątrz piękne opakowanie, a w środku rozczarowanie. A wszystko to za grube pieniądze.
|