Szefostwo Microsoftu przyznało się do zlekceważenia tego, co dla innego giganta jest od dawna oczywiste - ogromnego potencjału tkwiącego w rynku reklamy internetowej. Na wyobraźnię firmy z Redmond podziałało dopiero porównanie przychodów.
Nietypowe słowa padły na wczorajszej konferencji w Las Vegas z ust Raya Ozziego - Głównego Architekta Oprogramowania Microsoftu (został nim w zeszłym roku zastępując na tym stanowisku Billa Gatesa). Ozzie stwierdził, że dopiero ogromny sukces Google na płaszczyźnie reklamy internetowej uświadomił jego rodzimą firmę o możliwościach kapitałowych, jaki kryje ten rynek.
Nic tak nie działa na wyobraźnię managerów jak zestawienia liczbowe. "Otwierające Microsoftowi oczy" statystyki nie dają powodów do dumy: w 2006 roku wpływy Google z reklamy internetowej wyniosły 10,3 miliarda dolarów, natomiast - jak pisze Reuters - przynoszące straty internetowe ramię Microsoftu wygenerowało w tym samym okresie sprzedaż rzędu tylko 2,3 miliarda dolarów.
Według Toana Trana, dziennikarza Morningstar, Microsoft musi teraz opracować strategię zaistnienia w świecie internetowego marketingu. Jest to zupełnie nowa płaszczyzna działania w odróżnieniu od dotychczasowych poczynań firmy: modelu sprzedaży subskrypcji i licencji na oprogramowanie. Ray Ozzie ma trudne zadanie, ponieważ na rynku są już bardzo silni gracze, m.in. Google czy Yahoo. Przebicie się nie będzie łatwym zadaniem i jeśli Microsoft nie chce zostać daleko w tyle - musi szybko działać.
Dziwi zapewne fakt, że dopiero wyraźny sukces konkurencji był bodźcem pobudzającym sztab Microsoftu do pracy. Czy naprawdę w tak ogromnej i liczącej się spółce nie było czasu wcześniej pomyśleć o możliwościach zarobku, jakie daje internet? Gdzie, w czasie kiedy konkurencja tworzyła i umacniała swoją pozycję, były osoby odpowiedzialne za marketing? To oczywiście pytania retoryczne, a "pobudka" którą zafundowało Google na długo zapadnie w pamięci kierownictwa Microsoft.
Nietypowe słowa padły na wczorajszej konferencji w Las Vegas z ust Raya Ozziego - Głównego Architekta Oprogramowania Microsoftu (został nim w zeszłym roku zastępując na tym stanowisku Billa Gatesa). Ozzie stwierdził, że dopiero ogromny sukces Google na płaszczyźnie reklamy internetowej uświadomił jego rodzimą firmę o możliwościach kapitałowych, jaki kryje ten rynek.
Nic tak nie działa na wyobraźnię managerów jak zestawienia liczbowe. "Otwierające Microsoftowi oczy" statystyki nie dają powodów do dumy: w 2006 roku wpływy Google z reklamy internetowej wyniosły 10,3 miliarda dolarów, natomiast - jak pisze Reuters - przynoszące straty internetowe ramię Microsoftu wygenerowało w tym samym okresie sprzedaż rzędu tylko 2,3 miliarda dolarów.
Według Toana Trana, dziennikarza Morningstar, Microsoft musi teraz opracować strategię zaistnienia w świecie internetowego marketingu. Jest to zupełnie nowa płaszczyzna działania w odróżnieniu od dotychczasowych poczynań firmy: modelu sprzedaży subskrypcji i licencji na oprogramowanie. Ray Ozzie ma trudne zadanie, ponieważ na rynku są już bardzo silni gracze, m.in. Google czy Yahoo. Przebicie się nie będzie łatwym zadaniem i jeśli Microsoft nie chce zostać daleko w tyle - musi szybko działać.
Dziwi zapewne fakt, że dopiero wyraźny sukces konkurencji był bodźcem pobudzającym sztab Microsoftu do pracy. Czy naprawdę w tak ogromnej i liczącej się spółce nie było czasu wcześniej pomyśleć o możliwościach zarobku, jakie daje internet? Gdzie, w czasie kiedy konkurencja tworzyła i umacniała swoją pozycję, były osoby odpowiedzialne za marketing? To oczywiście pytania retoryczne, a "pobudka" którą zafundowało Google na długo zapadnie w pamięci kierownictwa Microsoft.