Na polski rynek weszła firma free-hotspot.com zarabiająca na tworzeniu darmowych punktów dostępu do bezprzewodowego internetu. Wiceprezes firmy zapowiedział, że w tym roku chce ona uruchomić kilkaset hotspotów - podaje Rzeczpospolita.
Free-hotspot.com zarabia dzięki reklamom emitowanym użytkownikowi podczas surfowania po sieci. Firma od dwóch dni oferuje również usługi bezpłatnej telefonii internetowej, ale jak podaje Rzeczpospolita, po okresie promocji usługi te będą płatne.
W Polsce mamy już obecnie co najmniej 1,3 tys. punktów bezprzewodowego dostępu do internetu, czyli dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Na bezpłatne połączenie z Siecią pozwala około 600 z nich. Coraz częściej pojawiają się one w punktach usługowych (hotele, restauracje itd.) gdyż pozwalają na przyciągnięcie klientów.
Cytowany przez Rzeczpospolitą analityk Tomasz Kulisiewicz zauważa, że bezpłatne punkty dostępu do Sieci zakładane przez firmy w celach komercyjnych mogą okazać się lepszym pomysłem niż hotspoty finansowane przez urzędy miast i gmin. Na miejskie punkty dostępu do sieci składają się wszyscy, a korzysta z nich czasem niewiele osób, czego jaskrawym przykładem jest hotspot w Rudzie Śląskiej. Zdaniem Kulisiewicza publiczne punkty mogą też podcinać biznes firm teleinformatycznych
Free-hotspot.com zarabia dzięki reklamom emitowanym użytkownikowi podczas surfowania po sieci. Firma od dwóch dni oferuje również usługi bezpłatnej telefonii internetowej, ale jak podaje Rzeczpospolita, po okresie promocji usługi te będą płatne.
W Polsce mamy już obecnie co najmniej 1,3 tys. punktów bezprzewodowego dostępu do internetu, czyli dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Na bezpłatne połączenie z Siecią pozwala około 600 z nich. Coraz częściej pojawiają się one w punktach usługowych (hotele, restauracje itd.) gdyż pozwalają na przyciągnięcie klientów.
Cytowany przez Rzeczpospolitą analityk Tomasz Kulisiewicz zauważa, że bezpłatne punkty dostępu do Sieci zakładane przez firmy w celach komercyjnych mogą okazać się lepszym pomysłem niż hotspoty finansowane przez urzędy miast i gmin. Na miejskie punkty dostępu do sieci składają się wszyscy, a korzysta z nich czasem niewiele osób, czego jaskrawym przykładem jest hotspot w Rudzie Śląskiej. Zdaniem Kulisiewicza publiczne punkty mogą też podcinać biznes firm teleinformatycznych