Argumentacja oraz metody jakimi RIAA posługuje się w procesach osób oskarżonych o naruszenie praw autorskich, powinna doprowadzić do zamknięcia całego internetu... Do takiego, raczej specjalnie przerysowanego wniosku doszedł Ray Beckerman, jeden z nielicznych prawników, którzy z zapałem i dużym zaangażowaniem broni w sądach osób oskarżanych przez RIAA, organizację reprezentującą interesy branży fonograficznej.
Ray Beckerman wygłosił taką tezę kilka miesięcy temu, podczas konferencji poświęconej procesom wytaczanym przez RIAA.
Wczoraj, Nick Farrell z serwisu the Inquirer, postawił przypomnieć przemówienie Backermana w odniesieniu do wczorajszego postanowienia sędziego Kennetha M. Karas, który wyznaczył nową datę (26 stycznia 2007 r.) przedstawienia argumentów w sprawie wniosku o oddalenie oskarżenia w procesie Elektra v. Barker.
Prawnik odniósł się w nim do różnych procesów, w których brał udział, m.in.: do sprawy pani Barker, młodej dziewczyny, studentki pielęgniarstwa, która została kilka miesięcy temu oskarżona przez RIAA i przeciwko której toczy się sprawa sądowa. Beckerman próbował skłonić sąd do oddalenia oskarżenia, gdyż nie zawierało ono informacji o żadnych niedozwolonych czynach, żadnych danych, ani dat, kiedy zostało dokonane naruszenie praw autorskich, czyli dowodów wymaganych w normalnym postępowaniu.
W odpowiedzi RIAA stwierdziła, że już sam fakt udostępnienia plików w internecie ("making available") stanowi... pogwałcenie prawa autorskiego. Zdaniem Backermana, jeśli ten "śmiały i szokujący argument zostałby zaakceptowany przez sąd, oznaczałoby to prawdopodobnie konieczność zamknięcia całego internetu".
Takie postawienie sprawy przez RIAA skłoniło kilka innych, niezaangażowanych w sprawę organizacji (m.in. EFF) do złożenia w sądzie ekspertyz i dodatkowych wyjaśnień, w celu wsparcia starań pani Barker o oddalenie oskarżenia. Z kolei RIAA uzyskała poparcie od innej, podobnej organizacji - MPAA, która z kolei złożyła swoje dokumenty wspierające stanowisko przedstawicieli wytwórni fonograficznych.
Beckerman poinformował, że RIAA w swojej 3 letniej działalności wytoczyła już około 20 tys. spraw sądowych o naruszenie praw autorskich. Prawnik przypomniał, że za plecami tej organizacji stoi niezwykle bogaty kartel przedsiębiorstw, o dochodach liczonych w miliardach dolarów. Wytaczają oni procesy pojedynczym osobom, które to zwykle nawet nie mają za co pokryć kosztów prowadzenia sprawy, czy wynajęcia prawnika, który by przynajmniej przejrzał dokumentację sprawy fachowym okiem i przygotował odpowiednie pisma procesowe. Często są to ludzie bezrobotni, niepełnosprawni, samotne matki, ludzie starsi, małe dzieci, a czasem nawet już osoby nieżyjące. Mało który dobry prawnik, czy firma prawnicza są gotowe bronić tych ludzi, gdyż w środowisku tym także rządzą pieniądze.
Beckerman zwraca też uwagę na metody, jakimi RIAA posługuje się wykrywając tych "przestępców" oraz prowadząc dochodzenia, które mają niewiele z dochodzeniem współnego. Zdaniem obrońcy pani Barker, detektywi RIAA zwykle udają zwykłych użytkowników sieci wymiany plików (P2P). Kiedy natrafią w danej sieci na jakiś udostępniony folder, zawierający piosenki chronione prawem autorskim, robią zrzut ekranu. Nie dochodzą oni, czy pliki te zostały zdobyte legalnie, tylko z góry zakładają, że dana osoba nie jest uprawniona do ich posiadania.
Następnie przyporządkowują do zdobytego "materiału dowodowego" adresem IP, ale jak zauważa Beckerman, sposób zdobycia tego adresu jest tajny i nigdy nie został zaprezentowany nawet przed obliczem sądu. Kolejną rzeczą jest porównanie daty zrobienia zrzutu z adresem IP, namierzenie dostawcy internetu i wyciągnięcie od tej firmy danych osobowych podejrzanego.
Kiedy zostaną zdobyte już wszystkie powyższe dane, RIAA najpierw składa takiej osobie propozycję ugodową, co oznacza zapłacenie przez nią odszkodowania w wysokości 3750 lub 4250 USD. Kiedy podejrzany odmawia zapłaty, RIAA wytacza proces federalny. Beckerman wskazuje tutaj na fakt, że taki proces jest bardzo kosztowny - próba udowodnienia swojej niewinności wiąże się w takiej sytuacji z wydatkiem dziesiątek tysięcy dolarów na koszty procesowe.
Beckerman zawraca ponadto uwagę na brak wiedzy technologicznej sędziów, co jest podczas procesów sądowych często wykorzystywane przez oskarżycieli RIAA. Co wiecej, prawnik wskazuje na fakt, że prawdziwi piraci, zdając sobie sprawę ze swojej nielegalnej działalności, nie dają się tak prosto złapać. Ukrywają swoje adresy IP, zmieniają nazwy plików w udostępnianych folderach, często też korzystają z nielegalnie przejętych komputerów swoich ofiar. Dlatego też metody oraz dowody jakie dostarcza w prowadzonych przez niego sprawach RIAA są bezsensowne i tak naprawdę niczego nie dowodzą.
Zdaniem Beckermana, społeczność całego świata powinna podjąć walkę z terrorem wprowadzonym przez RIAA, gdyż organizacja ta, wykorzystując obowiązujący system prawny, może nawet wpłynąć na zmianę prawa autorskiego. Jest to całkiem możliwe, gdyż w sprawie Elektra v. Barker, RIAA otrzymała juz wsparcie rządu USA.
Ray Beckerman wygłosił taką tezę kilka miesięcy temu, podczas konferencji poświęconej procesom wytaczanym przez RIAA.
Wczoraj, Nick Farrell z serwisu the Inquirer, postawił przypomnieć przemówienie Backermana w odniesieniu do wczorajszego postanowienia sędziego Kennetha M. Karas, który wyznaczył nową datę (26 stycznia 2007 r.) przedstawienia argumentów w sprawie wniosku o oddalenie oskarżenia w procesie Elektra v. Barker.
Prawnik odniósł się w nim do różnych procesów, w których brał udział, m.in.: do sprawy pani Barker, młodej dziewczyny, studentki pielęgniarstwa, która została kilka miesięcy temu oskarżona przez RIAA i przeciwko której toczy się sprawa sądowa. Beckerman próbował skłonić sąd do oddalenia oskarżenia, gdyż nie zawierało ono informacji o żadnych niedozwolonych czynach, żadnych danych, ani dat, kiedy zostało dokonane naruszenie praw autorskich, czyli dowodów wymaganych w normalnym postępowaniu.
W odpowiedzi RIAA stwierdziła, że już sam fakt udostępnienia plików w internecie ("making available") stanowi... pogwałcenie prawa autorskiego. Zdaniem Backermana, jeśli ten "śmiały i szokujący argument zostałby zaakceptowany przez sąd, oznaczałoby to prawdopodobnie konieczność zamknięcia całego internetu".
Takie postawienie sprawy przez RIAA skłoniło kilka innych, niezaangażowanych w sprawę organizacji (m.in. EFF) do złożenia w sądzie ekspertyz i dodatkowych wyjaśnień, w celu wsparcia starań pani Barker o oddalenie oskarżenia. Z kolei RIAA uzyskała poparcie od innej, podobnej organizacji - MPAA, która z kolei złożyła swoje dokumenty wspierające stanowisko przedstawicieli wytwórni fonograficznych.
Beckerman poinformował, że RIAA w swojej 3 letniej działalności wytoczyła już około 20 tys. spraw sądowych o naruszenie praw autorskich. Prawnik przypomniał, że za plecami tej organizacji stoi niezwykle bogaty kartel przedsiębiorstw, o dochodach liczonych w miliardach dolarów. Wytaczają oni procesy pojedynczym osobom, które to zwykle nawet nie mają za co pokryć kosztów prowadzenia sprawy, czy wynajęcia prawnika, który by przynajmniej przejrzał dokumentację sprawy fachowym okiem i przygotował odpowiednie pisma procesowe. Często są to ludzie bezrobotni, niepełnosprawni, samotne matki, ludzie starsi, małe dzieci, a czasem nawet już osoby nieżyjące. Mało który dobry prawnik, czy firma prawnicza są gotowe bronić tych ludzi, gdyż w środowisku tym także rządzą pieniądze.
Beckerman zwraca też uwagę na metody, jakimi RIAA posługuje się wykrywając tych "przestępców" oraz prowadząc dochodzenia, które mają niewiele z dochodzeniem współnego. Zdaniem obrońcy pani Barker, detektywi RIAA zwykle udają zwykłych użytkowników sieci wymiany plików (P2P). Kiedy natrafią w danej sieci na jakiś udostępniony folder, zawierający piosenki chronione prawem autorskim, robią zrzut ekranu. Nie dochodzą oni, czy pliki te zostały zdobyte legalnie, tylko z góry zakładają, że dana osoba nie jest uprawniona do ich posiadania.
Następnie przyporządkowują do zdobytego "materiału dowodowego" adresem IP, ale jak zauważa Beckerman, sposób zdobycia tego adresu jest tajny i nigdy nie został zaprezentowany nawet przed obliczem sądu. Kolejną rzeczą jest porównanie daty zrobienia zrzutu z adresem IP, namierzenie dostawcy internetu i wyciągnięcie od tej firmy danych osobowych podejrzanego.
Kiedy zostaną zdobyte już wszystkie powyższe dane, RIAA najpierw składa takiej osobie propozycję ugodową, co oznacza zapłacenie przez nią odszkodowania w wysokości 3750 lub 4250 USD. Kiedy podejrzany odmawia zapłaty, RIAA wytacza proces federalny. Beckerman wskazuje tutaj na fakt, że taki proces jest bardzo kosztowny - próba udowodnienia swojej niewinności wiąże się w takiej sytuacji z wydatkiem dziesiątek tysięcy dolarów na koszty procesowe.
Beckerman zawraca ponadto uwagę na brak wiedzy technologicznej sędziów, co jest podczas procesów sądowych często wykorzystywane przez oskarżycieli RIAA. Co wiecej, prawnik wskazuje na fakt, że prawdziwi piraci, zdając sobie sprawę ze swojej nielegalnej działalności, nie dają się tak prosto złapać. Ukrywają swoje adresy IP, zmieniają nazwy plików w udostępnianych folderach, często też korzystają z nielegalnie przejętych komputerów swoich ofiar. Dlatego też metody oraz dowody jakie dostarcza w prowadzonych przez niego sprawach RIAA są bezsensowne i tak naprawdę niczego nie dowodzą.
Zdaniem Beckermana, społeczność całego świata powinna podjąć walkę z terrorem wprowadzonym przez RIAA, gdyż organizacja ta, wykorzystując obowiązujący system prawny, może nawet wpłynąć na zmianę prawa autorskiego. Jest to całkiem możliwe, gdyż w sprawie Elektra v. Barker, RIAA otrzymała juz wsparcie rządu USA.