Pasek wyszukiwania na prawie pustej stronie WWW to rzecz, która nie przyciąga zbyt wielkiej uwagi. Do takiego wniosku doszedł chyba Microsoft, który przedstawia użytkownikom Ms. Dewey, czyli wyszukiwarkę Live Search z seksownym interfejsem.
Kiedy wejdziemy na stronę msdewey.com, naszym oczom ukaże się najpierw ostrzeżenie o tym, że strona stworzona jest w technologii Flash. Kiedy potwierdzimy, że posiadamy odpowiedni odtwarzacz, zobaczymy najpierw seksowną seksowną panią Dewey, na tle futurystycznego miasta, a pod nią pasek wyszukiwania.
Wyniki wyszukiwania (z wyszukiwarki Microsftu - Live Search) będą się pojawiać w "chmurkach" obok pani Dewey. Tymczasem sama bohaterka będzie się poruszać, komentować wpisywane przez nas słowa, strzelać do nas z procy, niecierpliwić się i przeszkadzać swoją paplaniną oraz pukaniem w ekran, kiedy zbyt długo "zagapimy" się na wyniki wyszukiwania.
Ot, taką właśnie formę interfejsu wyszukiwarki proponuje nam Microsoft. Trzeba szczerze przyznać, że pomimo atrakcyjności na pierwszy rzut oka, dłuższe przebywanie z panią Dewey na ekranie staje się, delikatnie mówiąc, uciążliwe. Można oczywiście szybko zmienić wyszukiwarkę, ale jeśli już ktoś się uparł, żeby tam zostać, to podpowiadamy, że w ostateczności da się pani Dewey zamknąć usta - po prostu wciskając przycisk "MUTE" ;-)
Przedstawiciele firmy z Redmond twierdzą, że nie jest to element kampanii reklamowej wyszukiwarki Live Search, a raczej "eksperyment", który ma celu wynalezienie innych metod przedstawienia użytkownikom samej koncepcji wyszukiwarki, jak i wyników wyszukiwania. Sam Microsoft rzeczywiście nie promuje Ms. Dewey na swoich stronach, ale umieścił ją w Sieci tak, aby inni mogli ją odkryć, a następnie przesłać do niej odnośnik znajomemu.
Wielu blogerów i komentatorów twierdzi jednak, że to zwykła reklama. Jak zauważa Marshall Kirkpatrick z serwisu TechCrunch, pani Dewey może być zabawna przez jakiś czas, ale trudno sobie wyobrazić, aby użytkownik, który musi szybko znaleźć informację, miał długo czekać na załadowanie się strony i znosić wszystkie wygłupy pani Dewey, kiedy potrzebne są mu konkretne linki.
Ciekawe spostrzeżenie poczynił też jeden z czytelników Forbesa, który zauważył, że przecież z internetu korzystają także kobiety. Czy w takim razie Microsoft nie powinien przygotować także pana Deweya?
Kiedy wejdziemy na stronę msdewey.com, naszym oczom ukaże się najpierw ostrzeżenie o tym, że strona stworzona jest w technologii Flash. Kiedy potwierdzimy, że posiadamy odpowiedni odtwarzacz, zobaczymy najpierw seksowną seksowną panią Dewey, na tle futurystycznego miasta, a pod nią pasek wyszukiwania.
Wyniki wyszukiwania (z wyszukiwarki Microsftu - Live Search) będą się pojawiać w "chmurkach" obok pani Dewey. Tymczasem sama bohaterka będzie się poruszać, komentować wpisywane przez nas słowa, strzelać do nas z procy, niecierpliwić się i przeszkadzać swoją paplaniną oraz pukaniem w ekran, kiedy zbyt długo "zagapimy" się na wyniki wyszukiwania.
Ot, taką właśnie formę interfejsu wyszukiwarki proponuje nam Microsoft. Trzeba szczerze przyznać, że pomimo atrakcyjności na pierwszy rzut oka, dłuższe przebywanie z panią Dewey na ekranie staje się, delikatnie mówiąc, uciążliwe. Można oczywiście szybko zmienić wyszukiwarkę, ale jeśli już ktoś się uparł, żeby tam zostać, to podpowiadamy, że w ostateczności da się pani Dewey zamknąć usta - po prostu wciskając przycisk "MUTE" ;-)
Przedstawiciele firmy z Redmond twierdzą, że nie jest to element kampanii reklamowej wyszukiwarki Live Search, a raczej "eksperyment", który ma celu wynalezienie innych metod przedstawienia użytkownikom samej koncepcji wyszukiwarki, jak i wyników wyszukiwania. Sam Microsoft rzeczywiście nie promuje Ms. Dewey na swoich stronach, ale umieścił ją w Sieci tak, aby inni mogli ją odkryć, a następnie przesłać do niej odnośnik znajomemu.
Wielu blogerów i komentatorów twierdzi jednak, że to zwykła reklama. Jak zauważa Marshall Kirkpatrick z serwisu TechCrunch, pani Dewey może być zabawna przez jakiś czas, ale trudno sobie wyobrazić, aby użytkownik, który musi szybko znaleźć informację, miał długo czekać na załadowanie się strony i znosić wszystkie wygłupy pani Dewey, kiedy potrzebne są mu konkretne linki.
Ciekawe spostrzeżenie poczynił też jeden z czytelników Forbesa, który zauważył, że przecież z internetu korzystają także kobiety. Czy w takim razie Microsoft nie powinien przygotować także pana Deweya?