Internet może się w ciągu najbliższych lat podzielić na kilka oddzielnych sieci - uważają przedstawiciele międzynarodowego Forum Zarządzania Internetem (IGF). Takie obawy wynikają z faktu, że internet używany jest bardzo odmiennie w różnych krajach, a prace nad jego umiędzynarodowieniem posuwają się zbyt wolno.
Przedstawiciele IGF mieli okazję rozmawiać na ten temat na konferencji w Londynie zorganizowanej przez Nominet - organizację zajmującą się zarządzaniem brytyjskimi domenami.
Poradzimy sobie bez was!
Nitin Desai, przewodniczący IGF, zwrócił uwag na to, że w ciągu ostatnich pięciu lat znacznie wzrosła liczba internautów w krajach azjatyckich. Mimo to pracę nad ułatwieniem im korzystania z Sieci stoją w miejscu.
Rządowi Chin i użytkownikom mieszkającym na terenie tego państwa nie podoba się to, że nadal są zmuszeni do wpisywania adresów w alfabecie łacińskim, który nie wszyscy Chińczycy znają. W krajach azjatyckich ciągle istnieje duże zapotrzebowanie na domeny w alfabecie narodowym.
Zdaniem przewodniczącego IGF, pewnego dnia rząd Chin dysponujący przecież ogromną rzeszą potencjalnych użytkowników własnej sieci, może powiedzieć - "koniec, robimy własna sieć, możemy sobie poradzić bez was". Oczywiście problem nie dotyczy tylko Chin, bo dobrze byłoby wprowadzić również domeny w alfabecie arabskim, lub w cyrylicy.
Na podział internetu może też wpłynąć to, że w krajach zachodnich na jego funkcjonowanie mają wpływ przede wszystkim firmy prywatne. Tymczasem w Indiach lub w Chinach traktuje się internet jako narzędzie urzędów i administracji publicznej. Na tle sprzeczności interesów sektora publicznego i prywatnego również mogą powstać rozłamy.
Bałkanizacja internetu - to się dzieje
Zdaniem innego uczestnika konferencji w Londynie - prof. Howarda Williamsa - bałkanizacja, czyli rozpadanie się internetu, to proces który już się rozpoczął.
W USA głośno mówi się od pewnego czasu o zagrożeniu dla neutralności internetu wynikającemu z jego komercjalizacji i pojawienia się nowych usług takich jak telefonia internetowa (VoIP) i telewizja przez internet (IPTV). Amerykańskie telekomy chciałby, aby w Sieci możliwe było dawanie "pierwszeństwa" określonym pakietom. Mogłoby to pozwolić na płynne przesyłanie głosu, ale za takie "pierwszeństwo trzeba będzie dodatkowo płacić.
Jeśli amerykańskie telekomy osiągną swój cel, to USA stanie się pierwszym krajem, w którym internet będzie funkcjonował na całkowicie innych zasadach. Tym samym będziemy mieli pierwszy przykład tego, że w danym kraju funkcjonowanie sieci zależy od uwarunkowań lokalnych (w tym przypadku nacisków ze strony telekomów), a nie od międzynarodowych zasad regulowania ruchu w internecie.
Rozpad... ale jaki?
Na konferencji w Londynie zauważono jeszcze, że bałkanizacja internetu może mieć różne przejawy. Może ona doprowadzić do powstania sieci całkowicie niezależnych, co byłoby bardzo niekorzystne. Mogą to być również sieci, które będą się ze sobą łączyć, ale będą się różniły wewnętrznie - prędkością, bezpieczeństwem i zasadą działania. W takim wypadku podział internetu nie musi oznaczać katastrofy. Oczywiście mimo to, prace nad umiędzynarodowieniem globalnej sieci powinny trwać.
Przedstawiciele IGF mieli okazję rozmawiać na ten temat na konferencji w Londynie zorganizowanej przez Nominet - organizację zajmującą się zarządzaniem brytyjskimi domenami.
Poradzimy sobie bez was!
Nitin Desai, przewodniczący IGF, zwrócił uwag na to, że w ciągu ostatnich pięciu lat znacznie wzrosła liczba internautów w krajach azjatyckich. Mimo to pracę nad ułatwieniem im korzystania z Sieci stoją w miejscu.
Rządowi Chin i użytkownikom mieszkającym na terenie tego państwa nie podoba się to, że nadal są zmuszeni do wpisywania adresów w alfabecie łacińskim, który nie wszyscy Chińczycy znają. W krajach azjatyckich ciągle istnieje duże zapotrzebowanie na domeny w alfabecie narodowym.
Zdaniem przewodniczącego IGF, pewnego dnia rząd Chin dysponujący przecież ogromną rzeszą potencjalnych użytkowników własnej sieci, może powiedzieć - "koniec, robimy własna sieć, możemy sobie poradzić bez was". Oczywiście problem nie dotyczy tylko Chin, bo dobrze byłoby wprowadzić również domeny w alfabecie arabskim, lub w cyrylicy.
Na podział internetu może też wpłynąć to, że w krajach zachodnich na jego funkcjonowanie mają wpływ przede wszystkim firmy prywatne. Tymczasem w Indiach lub w Chinach traktuje się internet jako narzędzie urzędów i administracji publicznej. Na tle sprzeczności interesów sektora publicznego i prywatnego również mogą powstać rozłamy.
Bałkanizacja internetu - to się dzieje
Zdaniem innego uczestnika konferencji w Londynie - prof. Howarda Williamsa - bałkanizacja, czyli rozpadanie się internetu, to proces który już się rozpoczął.
W USA głośno mówi się od pewnego czasu o zagrożeniu dla neutralności internetu wynikającemu z jego komercjalizacji i pojawienia się nowych usług takich jak telefonia internetowa (VoIP) i telewizja przez internet (IPTV). Amerykańskie telekomy chciałby, aby w Sieci możliwe było dawanie "pierwszeństwa" określonym pakietom. Mogłoby to pozwolić na płynne przesyłanie głosu, ale za takie "pierwszeństwo trzeba będzie dodatkowo płacić.
Jeśli amerykańskie telekomy osiągną swój cel, to USA stanie się pierwszym krajem, w którym internet będzie funkcjonował na całkowicie innych zasadach. Tym samym będziemy mieli pierwszy przykład tego, że w danym kraju funkcjonowanie sieci zależy od uwarunkowań lokalnych (w tym przypadku nacisków ze strony telekomów), a nie od międzynarodowych zasad regulowania ruchu w internecie.
Rozpad... ale jaki?
Na konferencji w Londynie zauważono jeszcze, że bałkanizacja internetu może mieć różne przejawy. Może ona doprowadzić do powstania sieci całkowicie niezależnych, co byłoby bardzo niekorzystne. Mogą to być również sieci, które będą się ze sobą łączyć, ale będą się różniły wewnętrznie - prędkością, bezpieczeństwem i zasadą działania. W takim wypadku podział internetu nie musi oznaczać katastrofy. Oczywiście mimo to, prace nad umiędzynarodowieniem globalnej sieci powinny trwać.