Powinniśmy wprowadzić prawo zabraniające zachodnim firmom działającym na rynku chińskim cenzurowania internetu - uważają przedstawiciele organizacji Human Rights Watch, którzy przygotowali 149-stronicowy raport ukazujący w jaki sposób firmy korzystające z wolności zabierają tę wolność innym.
Zdaniem przedstawicieli Human Rights Watch chiński system cenzurowania internetu (nazywany "wielkim firewallem") jest jednym z najlepiej działających systemów cenzury na świecie, w znacznej mierze dzięki prywatnym firmom europejskim i amerykańskim.
Dlatego właśnie w prawie Unii Europejskiej i USA powinny znaleźć się zapisy, które uniemożliwią tym firmom prowadzenie biznesu dalekiego od zasad etycznych. Organizacja nawołuje do poruszenia "wszystkich prawnych narzędzi", aby uniemożliwić dalsze trwanie takiego stanu rzeczy.
W zeszłym miesiącu podobną akcję przeprowadziło w USA 14 organizacji broniących praw człowieka. Apelowały one do amerykańskiego Kongresu o zmianę prawa.
Nikt nie jest święty
Wspomniany wyżej raport przygotowany przez Human Rights Watch stanowi dość przykre dla niektórych firm podsumowanie historii współpracy z chińskim rządem.
Okazuje się, że wyszukiwarka Yahoo jest ograniczona w podobnym stopniu, jak wyszukiwarki dostarczane przez firmy chińskie. Współpraca tej firmy z władzami przybierała również bardziej aktywną formę. Yahoo dostarczyło chińskim organom ścigania m.in. informacje, które spowodowały aresztowanie reportera Shi Tao.
Konkurenci Yahoo nie są oczywiście w niczym lepsi. Microsoft od dawna cenzuruje blogi założone na chińskim MSN Spaces. Po fali krytyki gigant zdecydował się nie kasować blogów, ale nadal nie mogą być one widoczne dla użytkowników z terenu Chin.
Google również cenzuruje swoją wyszukiwarkę, a komunikator Skype wycina "niebezpieczne" słowa z rozmów tekstowych. Zachodni producenci sprzętu i dostawcy infrastruktury sieciowej również mają swój udział w chińskiej cenzurze.
Cenzurują dla dobra Chińczyków
Chiny to kraj z drugą na świecie pod względem liczebności rzeszą internautów, czyli taki, który może wygenerować ogromne zyski. Zachodnie firmy wolą chyba narażać się na krytykę obrońców praw człowieka, niż ryzykować, że konkurencja zapanuje na chińskim rynku.
Oczywiście rzeczniczka Yahoo, Mary Osako, nie przedstawia sytuacji w ten sposób. Jej zdaniem obecność Yahoo w Chinach jest cenna dla tego kraju, gdyż firma ma w ten sposób "ograniczony wpływ" na to, co dzieje się w Chinach i lepszy jest wpływ taki, niż żaden.
Nie tylko w Chinach
Na koniec dodajmy, że Chiny nie są jedynym krajem, w którym internetowa cenzura jest tak ostra. Z badań OpenNet Initiative wynika, że coraz częściej cenzurowane są wietnamskie strony internetowe, fora i blogi poruszające drażliwe dla rządu kwestie religijne, polityczne i związane z prawami człowieka. Tymczasem strony pornograficzne o wiele rzadziej trafiają na celownik wietnamskich cenzorów - informuje Yahoo za agencją AFP.
Zdaniem przedstawicieli Human Rights Watch chiński system cenzurowania internetu (nazywany "wielkim firewallem") jest jednym z najlepiej działających systemów cenzury na świecie, w znacznej mierze dzięki prywatnym firmom europejskim i amerykańskim.
Dlatego właśnie w prawie Unii Europejskiej i USA powinny znaleźć się zapisy, które uniemożliwią tym firmom prowadzenie biznesu dalekiego od zasad etycznych. Organizacja nawołuje do poruszenia "wszystkich prawnych narzędzi", aby uniemożliwić dalsze trwanie takiego stanu rzeczy.
W zeszłym miesiącu podobną akcję przeprowadziło w USA 14 organizacji broniących praw człowieka. Apelowały one do amerykańskiego Kongresu o zmianę prawa.
Nikt nie jest święty
Wspomniany wyżej raport przygotowany przez Human Rights Watch stanowi dość przykre dla niektórych firm podsumowanie historii współpracy z chińskim rządem.
Okazuje się, że wyszukiwarka Yahoo jest ograniczona w podobnym stopniu, jak wyszukiwarki dostarczane przez firmy chińskie. Współpraca tej firmy z władzami przybierała również bardziej aktywną formę. Yahoo dostarczyło chińskim organom ścigania m.in. informacje, które spowodowały aresztowanie reportera Shi Tao.
Konkurenci Yahoo nie są oczywiście w niczym lepsi. Microsoft od dawna cenzuruje blogi założone na chińskim MSN Spaces. Po fali krytyki gigant zdecydował się nie kasować blogów, ale nadal nie mogą być one widoczne dla użytkowników z terenu Chin.
Google również cenzuruje swoją wyszukiwarkę, a komunikator Skype wycina "niebezpieczne" słowa z rozmów tekstowych. Zachodni producenci sprzętu i dostawcy infrastruktury sieciowej również mają swój udział w chińskiej cenzurze.
Cenzurują dla dobra Chińczyków
Chiny to kraj z drugą na świecie pod względem liczebności rzeszą internautów, czyli taki, który może wygenerować ogromne zyski. Zachodnie firmy wolą chyba narażać się na krytykę obrońców praw człowieka, niż ryzykować, że konkurencja zapanuje na chińskim rynku.
Oczywiście rzeczniczka Yahoo, Mary Osako, nie przedstawia sytuacji w ten sposób. Jej zdaniem obecność Yahoo w Chinach jest cenna dla tego kraju, gdyż firma ma w ten sposób "ograniczony wpływ" na to, co dzieje się w Chinach i lepszy jest wpływ taki, niż żaden.
Nie tylko w Chinach
Na koniec dodajmy, że Chiny nie są jedynym krajem, w którym internetowa cenzura jest tak ostra. Z badań OpenNet Initiative wynika, że coraz częściej cenzurowane są wietnamskie strony internetowe, fora i blogi poruszające drażliwe dla rządu kwestie religijne, polityczne i związane z prawami człowieka. Tymczasem strony pornograficzne o wiele rzadziej trafiają na celownik wietnamskich cenzorów - informuje Yahoo za agencją AFP.