W zeszłym tygodniu Microsoft uruchomił witrynę internetową, która miała wzmocnić dialog pomiędzy firmą z Redmond, a środowiskami open source. Po kilku dniach działania witryny trzeba niestety powiedzieć, że społeczność wolnego oprogramowania odrzuciła, jak się wydaje przyjacielski gest...
Poświecony open source serwis Microsoftu nosi nazwę Port 25. Nazwa witryny nawiązuje do 25 portu, na którym działa usługa dostarczania poczty elektronicznej, co ma podkreślać ideę dialogu przyświecającą uruchomieniu strony.
W tej chwili na stronie znajdziemy kilka wpisów blogowych, wywiady i opis tego, jak wygląda słynne Laboratorium Microsoftu d/s Linuksa i Open Source. Jak wiadomo laboratorium to zajmuje się badaniem rozwiązań zastosowanych w różnych popularnych dystrybucjach uniksa i Linuksa, a kieruje nim Bill Hilf, świetny specjalista w tej dziedzinie.
Kiedy serwis Port 25 startował, jego twórcy mówili o tym, jak bardzo fascynuje ich w open source współpraca społeczności z producentami oprogramowania. Wydawało się, że bardzo zależy im na ciepłym przyjęciu serwisu. Niestety - pierwsze komentarze, jakie pojawiły się w Port 25, raczej do ciepłych nie należą. Widać po nich wyraźnie, że członkowie społeczności open source uważają serwis Microsoftu raczej za podstęp. Słusznie, czy nie?
Rzeczywiście firmie z Redmond można zarzucić, jeśli nie podstępność, to przynajmniej pewną niekonsekwencję. Microsoft z jednej strony uruchamia Port 25, ale kampania skierowana przeciwko Linuksowi - Get The Facts trwa nadal. Gigant obiecuje też tworzenie aplikacji dla przeglądarek alternatywnych, ale nadal nie stara się o to, aby jego własna przeglądarka była zgodna ze standardami W3C.
Firma chętnie też czerpie z rozwiązań open source (np. zastosowanie kart w przeglądarce), ale sama ostro broni swoich patentów. Albo weźmy przykład sprzed kilku dni - Microsoft wspiera Linuksa w swoim oprogramowaniu do wirtualizacji, ale tego samego dnia możemy poczytać o tym, że firma będzie starała się ograniczyć sprzedaż komputerów bez systemu operacyjnego.
Wygląda na to, że gigantem lekko wstrząsnęła sprawa stanu Massachusetts, którego władze zdecydowały o przejściu na otwarte formaty. Microsoft nadal nie kwapi się do wspierania formatu ODT we własnych programach biurowych, ale próbuje stwarzać wrażenie, że jego własny format MS XML jest otwarty. Dlatego chyba trudno się dziwić temu, że społeczność open source mówi Microsoftowi "nie tędy droga do otwartych rozwiązań".
Port 25 z pewnością musi się jeszcze rozwinąć i trudno w tej chwili ocenić, jaka będzie jego rola w budowaniu przyjaznego dialogu ze światem wolnego oprogramowania. Jedno jest pewne - nie będzie łatwo.
Poświecony open source serwis Microsoftu nosi nazwę Port 25. Nazwa witryny nawiązuje do 25 portu, na którym działa usługa dostarczania poczty elektronicznej, co ma podkreślać ideę dialogu przyświecającą uruchomieniu strony.
W tej chwili na stronie znajdziemy kilka wpisów blogowych, wywiady i opis tego, jak wygląda słynne Laboratorium Microsoftu d/s Linuksa i Open Source. Jak wiadomo laboratorium to zajmuje się badaniem rozwiązań zastosowanych w różnych popularnych dystrybucjach uniksa i Linuksa, a kieruje nim Bill Hilf, świetny specjalista w tej dziedzinie.
Kiedy serwis Port 25 startował, jego twórcy mówili o tym, jak bardzo fascynuje ich w open source współpraca społeczności z producentami oprogramowania. Wydawało się, że bardzo zależy im na ciepłym przyjęciu serwisu. Niestety - pierwsze komentarze, jakie pojawiły się w Port 25, raczej do ciepłych nie należą. Widać po nich wyraźnie, że członkowie społeczności open source uważają serwis Microsoftu raczej za podstęp. Słusznie, czy nie?
Rzeczywiście firmie z Redmond można zarzucić, jeśli nie podstępność, to przynajmniej pewną niekonsekwencję. Microsoft z jednej strony uruchamia Port 25, ale kampania skierowana przeciwko Linuksowi - Get The Facts trwa nadal. Gigant obiecuje też tworzenie aplikacji dla przeglądarek alternatywnych, ale nadal nie stara się o to, aby jego własna przeglądarka była zgodna ze standardami W3C.
Firma chętnie też czerpie z rozwiązań open source (np. zastosowanie kart w przeglądarce), ale sama ostro broni swoich patentów. Albo weźmy przykład sprzed kilku dni - Microsoft wspiera Linuksa w swoim oprogramowaniu do wirtualizacji, ale tego samego dnia możemy poczytać o tym, że firma będzie starała się ograniczyć sprzedaż komputerów bez systemu operacyjnego.
Wygląda na to, że gigantem lekko wstrząsnęła sprawa stanu Massachusetts, którego władze zdecydowały o przejściu na otwarte formaty. Microsoft nadal nie kwapi się do wspierania formatu ODT we własnych programach biurowych, ale próbuje stwarzać wrażenie, że jego własny format MS XML jest otwarty. Dlatego chyba trudno się dziwić temu, że społeczność open source mówi Microsoftowi "nie tędy droga do otwartych rozwiązań".
Port 25 z pewnością musi się jeszcze rozwinąć i trudno w tej chwili ocenić, jaka będzie jego rola w budowaniu przyjaznego dialogu ze światem wolnego oprogramowania. Jedno jest pewne - nie będzie łatwo.