Firma Google odniosła połowiczny sukces w walce o prywatność internautów i własny wizerunek z rządem USA. Sędzia James Ware zdecydował w piątek, że Google nie musi przekazywać wszystkich danych, których zażądał od Google Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, a tylko ich niewielką, mniej istotną część.
Do 3 kwietnia br. Google Inc. ma przekazać przedstawicielom rządu 50 tysięcy losowo wybranych adresów stron zindeksowanych przez wyszukiwarkę Google.
Wielu komentatorów okrzyknęło ten wyrok zwycięstwem Google, a decyzję sędziego uznano za pokrzepiającą. Przypomnijmy, że rząd USA nakazał największym amerykańskim serwisom wyszukiwawczym przekazanie milionów adresów oraz zapytań użytkowników do wyszukiwarki pochodzących z okresu dwóch miesięcy.
Podczas gdy Google zaprotestowało, dane - w postaci miliona adresów i zapytań z okresu miesiąca - zostały rychło przekazane przez Yahoo, Microsoft oraz AOL. Rząd USA postanowił wyciągnąć je od kalifornijskiej firmy na drodze prawnej.
W trakcie procesu przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości obniżyli swoje wymagania do 5 tysięcy zapytań i 50 tys. adresów. Sędzia zadecydował jednak o przekazaniu tylko 50 tysięcy URL-i przez Google. W uzasadnieniu James Ware napisał, że żądanie udostępnienia zapytań może naruszyć prywatność użytkowników wyszukiwarki, jak i negatywnie wpłynąć na wizerunek oraz popularność kalifornijskiej firmy. Ware zaznaczył również, że Departament Sprawiedliwości dostał wystarczająco dużo danych od wspomnianych wyżej firm.
Departament Sprawiedliwości zamierza wykorzystać otrzymane dane do przeforsowania ustawy, której celem jest ochrona dzieci przed pornografią w internecie - COPA.
Do 3 kwietnia br. Google Inc. ma przekazać przedstawicielom rządu 50 tysięcy losowo wybranych adresów stron zindeksowanych przez wyszukiwarkę Google.
Wielu komentatorów okrzyknęło ten wyrok zwycięstwem Google, a decyzję sędziego uznano za pokrzepiającą. Przypomnijmy, że rząd USA nakazał największym amerykańskim serwisom wyszukiwawczym przekazanie milionów adresów oraz zapytań użytkowników do wyszukiwarki pochodzących z okresu dwóch miesięcy.
Podczas gdy Google zaprotestowało, dane - w postaci miliona adresów i zapytań z okresu miesiąca - zostały rychło przekazane przez Yahoo, Microsoft oraz AOL. Rząd USA postanowił wyciągnąć je od kalifornijskiej firmy na drodze prawnej.
W trakcie procesu przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości obniżyli swoje wymagania do 5 tysięcy zapytań i 50 tys. adresów. Sędzia zadecydował jednak o przekazaniu tylko 50 tysięcy URL-i przez Google. W uzasadnieniu James Ware napisał, że żądanie udostępnienia zapytań może naruszyć prywatność użytkowników wyszukiwarki, jak i negatywnie wpłynąć na wizerunek oraz popularność kalifornijskiej firmy. Ware zaznaczył również, że Departament Sprawiedliwości dostał wystarczająco dużo danych od wspomnianych wyżej firm.
Departament Sprawiedliwości zamierza wykorzystać otrzymane dane do przeforsowania ustawy, której celem jest ochrona dzieci przed pornografią w internecie - COPA.