Zamknięcie strony uniwersytetu, oszczerstwa kierowane pod adresem niewinnych osób... takie i inne problemy spowodował w Południowej Korei piesek załatwiający swoje potrzeby w metrze.
A było to tak. Podczas podróży metrem piesek pewnej dziewczyny zachował się niestosownie, wprost na podłogę. Właścicielka zwierzaka nie kwapiła się do posprzątania po swoim pupilku, dlatego jeden z pasażerów postanowił sfotografować całe "zajście". Potem fotografia trafiła do internetu gdzie przeprowadzono cybernetyczny lincz.
Fotka z zajściem w metrze pojawiała się na różnych stronach WWW z dopiskiem "dog poop girl" (w wolnym tłumaczeniu: "psia obsrywajka"). Społeczność koreańskich internautów była na tyle wzburzona tą sytuacją, że lawiną skarg doprowadziła nawet do zamknięcia strony uniwersytetu, w którym rzekomo studiowała właścicielka pieska. "Psia obsrywajka" nie chodziła co prawda do tej uczelni, ale to okazało się dopiero po fakcie.
Oczywiście koreańskie społeczeństwo jest wstrząśnięte tym i innymi przypadkami podobnych cyberlinczów, ale oburzenie nie przeszkadza Koreańczykom w dalszym znieważaniu i publicznym upokarzaniu innych osób.
W najbardziej zinternetyzowanym kraju świata takie incydenty są częste, donosi Yahoo za agencją Reuters. Niejednokrotnie ofiary cyberlinczów decydują się na wyjazd z kraju, zmianę tożsamości, a nawet odebranie sobie życia! Często zdarza się, że osoby niewinne, ale podobne do tych przedstawionych na zdjęciach, popadają w poważne kłopoty.
Nie brakuje też umyślnych, nie popartych faktami oskarżeń np. o molestowanie seksualne przez internet. Co ciekawe, liczba oskarżeń o przestępstwa na tle seksualnym zwiększyła się w Korei Południowej w zeszłym roku dwukrotnie w porównaniu do roku 2004. Przybyło zboczeńców... czy tylko oskarżeń?
To nieistotne. Niezależnie od winy osoby oskarżonej, internetowe społeczeństwo wydaje wyroki skazujące szybko, często na podstawie samych poszlak, a na dodatek surowo i bez refleksji - jak najgorszy dyktator. Oczywiście w sądach pojawiają się już sprawy o zniesławienia, ale tutaj wyroki wydawane są ostrożnie, tak aby nie ograniczać "wolności słowa"...
A było to tak. Podczas podróży metrem piesek pewnej dziewczyny zachował się niestosownie, wprost na podłogę. Właścicielka zwierzaka nie kwapiła się do posprzątania po swoim pupilku, dlatego jeden z pasażerów postanowił sfotografować całe "zajście". Potem fotografia trafiła do internetu gdzie przeprowadzono cybernetyczny lincz.
Fotka z zajściem w metrze pojawiała się na różnych stronach WWW z dopiskiem "dog poop girl" (w wolnym tłumaczeniu: "psia obsrywajka"). Społeczność koreańskich internautów była na tyle wzburzona tą sytuacją, że lawiną skarg doprowadziła nawet do zamknięcia strony uniwersytetu, w którym rzekomo studiowała właścicielka pieska. "Psia obsrywajka" nie chodziła co prawda do tej uczelni, ale to okazało się dopiero po fakcie.
Oczywiście koreańskie społeczeństwo jest wstrząśnięte tym i innymi przypadkami podobnych cyberlinczów, ale oburzenie nie przeszkadza Koreańczykom w dalszym znieważaniu i publicznym upokarzaniu innych osób.
W najbardziej zinternetyzowanym kraju świata takie incydenty są częste, donosi Yahoo za agencją Reuters. Niejednokrotnie ofiary cyberlinczów decydują się na wyjazd z kraju, zmianę tożsamości, a nawet odebranie sobie życia! Często zdarza się, że osoby niewinne, ale podobne do tych przedstawionych na zdjęciach, popadają w poważne kłopoty.
Nie brakuje też umyślnych, nie popartych faktami oskarżeń np. o molestowanie seksualne przez internet. Co ciekawe, liczba oskarżeń o przestępstwa na tle seksualnym zwiększyła się w Korei Południowej w zeszłym roku dwukrotnie w porównaniu do roku 2004. Przybyło zboczeńców... czy tylko oskarżeń?
To nieistotne. Niezależnie od winy osoby oskarżonej, internetowe społeczeństwo wydaje wyroki skazujące szybko, często na podstawie samych poszlak, a na dodatek surowo i bez refleksji - jak najgorszy dyktator. Oczywiście w sądach pojawiają się już sprawy o zniesławienia, ale tutaj wyroki wydawane są ostrożnie, tak aby nie ograniczać "wolności słowa"...