Rząd Stanów Zjednoczonych chce wskrzesić unieważniony dwa lata temu dokument, chroniący dzieci przed dostępem do pornografii. W tym celu poproszono Google o udostępnienie danych na temat internetowych poszukiwań użytkowników. Obrońcy prywatności są wstrząśnięci.
Podobna sytuacja miała już miejsce rok temu. Google zostało wezwane do ujawniania danych na temat miliona losowo wybranych wyszukiwań przeprowadzonych w ciągu jednego tygodnia. Firma z Kalifornii odmówiła jednak twierdząc, że ich ujawnienie byłoby naruszeniem prywatności użytkowników oraz tajemnic handlowych Google.
Teraz rząd chciałby znowu uzyskać wgląd do danych Google. Posłużyłyby one do dyskusji i badań na temat nowego prawa chroniącego dzieci przed dostępem do pornografii.
Obrońcy prywatności są zdania, że Google nie powinno udostępniać żadnych danych, jeśli sprawa nie dotyczy bezpieczeństwa publicznego. W tym przypadku dane od Google miałyby stanowić tylko wsparcie opiniodawcze, a więc zdecydowanie nie powinny być ujawniane.
Przedstawiciele rządu twierdzą z kolei, że właściciele innych wyszukiwarek (nie wymienionych z nazwy) udostępnili już podobne dane. Informacje od Google byłyby jednak najcenniejsze, gdyż jest to najczęściej używane przez internatów narzędzie do przeszukiwania zasobów WWW.
Rok temu przedstawiciele Google zapowiadali, że będą zajadle walczyć o prywatność użytkowników. Czy tak będzie i tym razem? Może być nieco trudniej, gdyż Departament Sprawiedliwości USA nakazał sędziemu federalnemu zmusić Google do podporządkowania się, donosi serwis The Register.
Warto przypomnieć, że na komputerach odwiedzających serwisy Google umieszczane są pliki cookies, których data wygaśnięcia ustawiona jest na rok 2038. Mają one ułatwić identyfikację internauty korzystającego z usług tej firmy oraz dostarczyć dodatkowych informacji o preferencjach użytkowników internetu. Jak zauważa The Register, jeśli rząd USA dopnie swego, ta cenna wiedza trafi nie tylko do Google...
Podobna sytuacja miała już miejsce rok temu. Google zostało wezwane do ujawniania danych na temat miliona losowo wybranych wyszukiwań przeprowadzonych w ciągu jednego tygodnia. Firma z Kalifornii odmówiła jednak twierdząc, że ich ujawnienie byłoby naruszeniem prywatności użytkowników oraz tajemnic handlowych Google.
Teraz rząd chciałby znowu uzyskać wgląd do danych Google. Posłużyłyby one do dyskusji i badań na temat nowego prawa chroniącego dzieci przed dostępem do pornografii.
Obrońcy prywatności są zdania, że Google nie powinno udostępniać żadnych danych, jeśli sprawa nie dotyczy bezpieczeństwa publicznego. W tym przypadku dane od Google miałyby stanowić tylko wsparcie opiniodawcze, a więc zdecydowanie nie powinny być ujawniane.
Przedstawiciele rządu twierdzą z kolei, że właściciele innych wyszukiwarek (nie wymienionych z nazwy) udostępnili już podobne dane. Informacje od Google byłyby jednak najcenniejsze, gdyż jest to najczęściej używane przez internatów narzędzie do przeszukiwania zasobów WWW.
Rok temu przedstawiciele Google zapowiadali, że będą zajadle walczyć o prywatność użytkowników. Czy tak będzie i tym razem? Może być nieco trudniej, gdyż Departament Sprawiedliwości USA nakazał sędziemu federalnemu zmusić Google do podporządkowania się, donosi serwis The Register.
Warto przypomnieć, że na komputerach odwiedzających serwisy Google umieszczane są pliki cookies, których data wygaśnięcia ustawiona jest na rok 2038. Mają one ułatwić identyfikację internauty korzystającego z usług tej firmy oraz dostarczyć dodatkowych informacji o preferencjach użytkowników internetu. Jak zauważa The Register, jeśli rząd USA dopnie swego, ta cenna wiedza trafi nie tylko do Google...