Pewien młody mieszkaniec Kielc został uznany przez policję za przestępcę, który wykradł ze strony internetowej singiel zespołu Depeche Mode. W jaki sposób to zrobił? Po prostu skorzystał z wyszukiwarki...
Michał (24 lata) po prostu udał się na stronę firmy, która zajmowała się produkcją wideoklipu "Precious". Do wyszukiwarki na stronie wpisał tytuł klipu, w wyniku czego otrzymał odsyłacz do pliku z upragnioną piosenką.
Ten prosty "hack", a następnie opublikowanie odnośnika do pliku w internecie, naraził fana DM na gniew producenta, który skierował sprawę organów ścigania.
Mieszkanie mężczyzny przeszukano. Zabezpieczono dwa komputery oraz nośniki CD. Przy okazji odkryto, że "wykradziony" plik został skopiowany, tak więc nawet jeśli Kielczanin nie odpowie za cyberkradzież, to policja ma już w rękawie inne zarzuty.
Producent twierdzi, że piosenka miała być dostępna jedynie dla pracowników firmy i nie powinna być wyświetlana jako wynik wyszukiwania. Tymczasem, wydaje się, że Kielczanin zachował się tak, jak zachowałby się każdy inny fan. Na dodatek nie miał pojęcia, że wykrada plik. Czy można więc stawiać go za to przed sądem?
Z opinii biegłego informatyka zatrudnionego przez policję wynika, że plik został udostępniony w wyniku błędu firmy producenckiej. Nawet jednak, jeśli policja dojdzie do takiego wniosku to fakt, że młody człowiek popełnił przestępstwo nieświadomie, wcale nie musi zwalniać z odpowiedzialności karnej.
Miejmy nadzieję, że jeśli zarzut kradzieży zostanie oddalony, to po zabezpieczeniu komputerów podejrzanego nie zostanie zastosowana stara metoda, o której w ZSRR mówił prokurator Andriej Wyszyński - "dajcie człowieka a paragraf się znajdzie".
Michał (24 lata) po prostu udał się na stronę firmy, która zajmowała się produkcją wideoklipu "Precious". Do wyszukiwarki na stronie wpisał tytuł klipu, w wyniku czego otrzymał odsyłacz do pliku z upragnioną piosenką.
Ten prosty "hack", a następnie opublikowanie odnośnika do pliku w internecie, naraził fana DM na gniew producenta, który skierował sprawę organów ścigania.
Mieszkanie mężczyzny przeszukano. Zabezpieczono dwa komputery oraz nośniki CD. Przy okazji odkryto, że "wykradziony" plik został skopiowany, tak więc nawet jeśli Kielczanin nie odpowie za cyberkradzież, to policja ma już w rękawie inne zarzuty.
Producent twierdzi, że piosenka miała być dostępna jedynie dla pracowników firmy i nie powinna być wyświetlana jako wynik wyszukiwania. Tymczasem, wydaje się, że Kielczanin zachował się tak, jak zachowałby się każdy inny fan. Na dodatek nie miał pojęcia, że wykrada plik. Czy można więc stawiać go za to przed sądem?
Z opinii biegłego informatyka zatrudnionego przez policję wynika, że plik został udostępniony w wyniku błędu firmy producenckiej. Nawet jednak, jeśli policja dojdzie do takiego wniosku to fakt, że młody człowiek popełnił przestępstwo nieświadomie, wcale nie musi zwalniać z odpowiedzialności karnej.
Miejmy nadzieję, że jeśli zarzut kradzieży zostanie oddalony, to po zabezpieczeniu komputerów podejrzanego nie zostanie zastosowana stara metoda, o której w ZSRR mówił prokurator Andriej Wyszyński - "dajcie człowieka a paragraf się znajdzie".