Francuscy prawodawcy wpadli na genialny pomysł ukrócenia wymiany nielegalnych kopii filmów i muzyki w sieciach P2P. Wystarczyłoby taki proceder... zalegalizować. Przedstawiciele przemysłu rozrywkowego są oczywiście wstrząśnięci.
Wedle francuskiego rządu piractwo mogłoby być karane grzywnami do 360 tys. USD oraz karą więzienia do trzech lat. Zaproponowano też, aby piraci nie byli stawiani przed sądem od razu, ale dopiero po dwóch ostrzeżeniach.
Oczywiście powyższe propozycje nie wzbudziły kontrowersji i sprzeciwów ze strony przemysłu rozrywkowego. Natomiast ogromne oburzenie wywołała propozycja... zezwolenia na całkowicie swobodne korzystanie z P2P po uiszczeniu opłaty miesięcznej w wysokości 8,5 USD miesięcznie.
Zdaniem organizacji konsumenckich, takich jak UFC-Que Choisir, propozycja ta służyłaby wolności konsumenta i pobudzeniu różnorodności kultury w internecie.
Z kolei przedstawiciele przemysłu rozrywkowego są innego zdania. Propozycję miesięcznej opłaty za korzystanie z P2P nazwali "sowietyzacją" kultury. Nie wyobrażają oni sobie, aby za stałą opłatą internauta mógł pobierać dowolne pliki audio i wideo. Wskazują także na to, że ustawa mogłaby być niezgodna z prawem międzynarodowym.
Do parlamentu wpłynęła już petycja z prośbą o rezygnację z tych postanowień podpisana przez 110 tys. osób związanych z kulturą i przemysłem rozrywki. Głosowanie na Zgromadzeniu Narodowym (izbie niższej parlamentu Francji) nastąpi 17 stycznia. Posłowie zapowiadają, że wcześniej wysłuchają wszystkich stron.
Wydaje się jednak, że przedstawiciele przemysłu rozrywkowego nie dostrzegają pewnej korzyści płynącej z ustawy w takim kształcie. Można powiedzieć, że sieci P2P już teraz są "bezpłatne", a walka z nimi przypomina jak na razie walkę Don Kichota z wiatrakami. Czy wypada zatem gardzić kilkoma dolarami miesięcznie od użytkownika, na co część internautów zapewne chętnie by przystała?
Wedle francuskiego rządu piractwo mogłoby być karane grzywnami do 360 tys. USD oraz karą więzienia do trzech lat. Zaproponowano też, aby piraci nie byli stawiani przed sądem od razu, ale dopiero po dwóch ostrzeżeniach.
Oczywiście powyższe propozycje nie wzbudziły kontrowersji i sprzeciwów ze strony przemysłu rozrywkowego. Natomiast ogromne oburzenie wywołała propozycja... zezwolenia na całkowicie swobodne korzystanie z P2P po uiszczeniu opłaty miesięcznej w wysokości 8,5 USD miesięcznie.
Zdaniem organizacji konsumenckich, takich jak UFC-Que Choisir, propozycja ta służyłaby wolności konsumenta i pobudzeniu różnorodności kultury w internecie.
Z kolei przedstawiciele przemysłu rozrywkowego są innego zdania. Propozycję miesięcznej opłaty za korzystanie z P2P nazwali "sowietyzacją" kultury. Nie wyobrażają oni sobie, aby za stałą opłatą internauta mógł pobierać dowolne pliki audio i wideo. Wskazują także na to, że ustawa mogłaby być niezgodna z prawem międzynarodowym.
Do parlamentu wpłynęła już petycja z prośbą o rezygnację z tych postanowień podpisana przez 110 tys. osób związanych z kulturą i przemysłem rozrywki. Głosowanie na Zgromadzeniu Narodowym (izbie niższej parlamentu Francji) nastąpi 17 stycznia. Posłowie zapowiadają, że wcześniej wysłuchają wszystkich stron.
Wydaje się jednak, że przedstawiciele przemysłu rozrywkowego nie dostrzegają pewnej korzyści płynącej z ustawy w takim kształcie. Można powiedzieć, że sieci P2P już teraz są "bezpłatne", a walka z nimi przypomina jak na razie walkę Don Kichota z wiatrakami. Czy wypada zatem gardzić kilkoma dolarami miesięcznie od użytkownika, na co część internautów zapewne chętnie by przystała?