Dlaczego produkty Apple są takie drogie?
Oczywiście, pytanie z tytułu jest trywialne. Płaci się za markę i jest to teza nie do podważenia. Ale jakby tak przyjrzeć się nieco bliżej, każdy producent (z każdej dziedziny) dolicza sobie niemałą marżę za swoją markę, więc czy zarzucanie firmie Apple, że płaci się za brand jest w pełni uzasadnione?
Firma z logo nadgryzionego jabłka jest pełna kontrowersji. O ile wysoką cenę iPhone’ów, iPad’ów, MacBook’ów i Mac’ów jesteśmy w stanie jakoś usprawiedliwić, tak prawie 3500 tysiąca złotych, za kółka do Mac’a Pro wydają się być grubą przesadą i zwykłym pluciem prosto w twarz: „Chcesz mieć mobilną tarkę? To płać!”. Z drugiej jednak strony, kwota stanowi zaledwie 10% bazowej ceny „najbiedniejszej” wersji superkomputera od Apple. Dla leadu jest to więc tylko skromny dodatek, dla przeciętnego Kowalskiego - kosmos.
Skupmy się więc na bardziej przyziemnych kwestiach i zastanówmy, dla kogo właściwie są produkty z popularnym jabłuszkiem?
Przede wszystkim dla osób, które cenią sobie prostotę oraz intuicyjność. System iOS jest niezwykle przejrzysty i klarowny. Osoba, która nigdy wcześniej nie miała kontaktu ze smartfonem, nie powinna mieć z nim problemu. System Jobs’a jest trochę jak nadopiekuńcza matka, prowadzi nas za rączkę i nie pozwala na zbyt dużą swobodę. Jesteśmy bezpieczni, ale jednocześnie zamknięci i mocno ograniczeni. Dla jednych to zaleta, dla drugich olbrzymia wada.
Jeżeli chodzi o jakość wykonania - tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Spasowanie jest wręcz idealne, nic nie trzeszczy, nie skrzypi. Jakość użytych materiałów wysoka, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Jednak, to niewiele ponad obecne standardy. Konkurencja w tym temacie nie odstępuje od Apple, choćby na krok.
Trochę inaczej sprawa ma się u komputerów. MacBook’i są absolutnym numerem jeden jeżeli chodzi o ultrabook’i. Są ultracienkie i dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Estetyka i spasowanie na najwyższym poziomie. Smukły, elegancki i trochę hipsterski. To trzy słowa, które najlepiej opisują specyfikę tych urządzeń.
Na szczególną uwagę zasługują również same Mac’i, które wyróżniają się przede wszystkim ergonomią i estetyką pracy. Wnętrze, czyli wszystkie podzespoły są ukryte pod ekranem. Nie potrzeba wadzącego pudła, jak to zwykle bywa w przypadku tradycyjnych, stacjonarnych komputerów. Mac zajmuje tylko tyle miejsca, ile większy monitor.
Kolejnym aspektem jest system i multum przeróżnych funkcji i możliwości, których nie doświadczymy nigdzie indziej.
Ale to chyba na tyle, jeżeli chodzi o ponadprzeciętność.
Kolokwialne „bebechy” są już raczej porównywalne do innych producentów. Oczywiście, musimy powiedzieć sobie jasno, że nawet najlepsza konfiguracja MacBook’a Pro nie dorówna gamingowemu laptopowi w osiągach, jeżeli chodzi o gry. Ale umówmy się, nikt o zdrowych zmysłach nie kupuje ultrabook’a po to, by katować go na najbardziej wymagających tytułach. Bądźmy poważni i przejdźmy do sedna.
Skoro Apple nieznacznie różni się od konkurencji, cena jest nieporównywalnie wysoka, to dlaczego „jabłuszko” ma tak wielu zwolenników na całym świecie?
To wszystko zasługa ekosystemu. Jest bezbłędny. Ten kto miał z nim styczność, z pewnością to potwierdzi. Połączenie iPhone’a z MacBook’iem bądź Mac’iem (oraz każdym innym urządzeniem z jabłkiem) jest ultrawygodne i pomijam tu kwestie przechowywania danych w iTunes. Coś, co zasługuje na szczególną uwagę, to synchronizacja między urządzeniami. To jedna rodzina, w której emanuje niczym niezmącona harmonia.
Dlatego, użytkowników Apple można podzielić na dwa typy: na tych, którzy od początku zakochali się w ekosystemie oraz na tych, którzy zrobili przesiadkę z innego systemu i podobnie jak pierwsi, zadurzyli się bezgranicznie. A dla człowieka zakochanego, cena doprawdy nie ma żadnego znaczenia.