Nick:Darek
Dodano:2003-12-26 20:48:19
Url:www.czteryszmery.prv.pl
Email:clzpt.eprwy@syzrmeemrzys@ywrpe.tpzlc
Wpis:Święta tuż tuż ... :)
Najpierw trzeba, ****a, kupić prezenty. Oznacza to, że
będę
latał po sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z
obłędem w
oczach, żeby wydać mnóstwo kasy na jakieś *****oły. Co
gorsza,
wszystko już kiedyś komuś kupiłem. Wujek Edek dostał w
zeszłym roku
flaszkę, a przecież nie kupię mu w tym roku książki, bo
ten facet
nigdy nie przeczytał nic ponad tekst na etykiecie
półlitrówki. Ciocia
Jadzia rok temu ukontentowała się kremem nawilżającym, co
go kupiłem
z przeceny, bo za tydzień kończył się termin ważności. W
tym roku
jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
przeciwzmarszczkowy,
ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden krem nie
wygładzi, a po
drugie, przecież nie wydam na kosmetyki całej kasy na Boże
Narodzenie, l tak ze wszystkimi. Dziecko mordę drze o
jakiś nowy
program komputerowy, choć i tak wiadomo, że przestanie się
nim
zajmować po 48 godzinach, bo każda gra jest dla niego za
trudna,
półmózga .
Żona będzie miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej
biura dostanie coś ładniejszego. W rezultacie kupię byle
co - jak co
roku .
Potem śledzik w pracy i patrzenie na męki szefa, który
życzy
nam "dużo pieniędzy", choć wszyscy wiedzą, że dopiero
wtedy byłby
szczęśliwy, gdybym pracował za miskę zupy z brukwi
przykuty łańcuchem
do komputera.Krwiopijca .
Potem wszyscy się nawalą jak szpaki, a pan Henio obślini
biust pani Bożeny z księgowości, zamkną się oboje w
archiwum, bo oni
zawsze walą się jak króliki, kiedy są naprani. Następnego
dnia kac, w
dodatku żona będzie robić wymówki .
Jeszcze tylko trzeba ***nąć w baniak karpia, bo
małżonka -
uważacie-wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może
patrzeć, choć
mnie męczy od 15 lat bez zmrużenia oka, garbata owca .
Przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby miało
ciepłe wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma
choinkę, mnie,
Boże Narodzenie i wszystko. Jak taki glon emocjonalny może
mieć
jakiekolwiek wspomnienia?
No i kolacyjka wigilijna. Rodzinna, mać ich w tę iż
powrotem. Jedna wielka męka. Co za kutas wymyślił ten
łzawy termin
"rodzinna wieczerza"?
Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z
daleka z dobrym skutkiem .
Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw prezenty!
Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem, że
ten krawat
kupiony na bazarze od Wietnamczyków dopełniłby liczną
kolekcję
podobnych gówien, gdybym oczywiście zawalił szafę takim
badziewiem, a
nie zaraz następnego
dnia wyrzucił wszystko do śmietnika. Dostanę też
najtańszy
koniak i jakieś kosmetyki. Jakie - będę wiedział
ostatniego dnia
przed Wigilią, kiedy w pobliskim supermarkecie zaczną
wyprzedawać to,
czego nie udało się upchnąć ludziom .
Po prezentach się zacznie. Te same kretyńskie dowcipy
wuja
Bronka, zwłaszcza, kurna, ten o gąsce Babince. Wszyscy
będą dokarmiać
mojego psa po to, żeby narzygał w nocy na pościel. Ciotka
załzawi się
po dwóch godzinach żucia żarcia z wytrwałością tapira i
zacznie
płakać, "jak to
dobrze, że trzymamy się razem". Gówno prawda akurat, co
wykażą następne dwie godziny, kiedy to nawaliwszy się już,
zacznie
wyzywać swojego ślubnego od złamanych c***ów. To
oczywiście prawda,
ale dlaczego popierać to rzucaniem w niego salaterką po
śledziach?
Mniejsza o jego
mordę, ale ciotka nigdy nie trafia. Plama na wersalce
cuchnie jeszcze przez dwa tygodnie po Wigilii. Jedyna
nadzieja, że
akurat w tym roku 6-letnia latorośl kuzynostwa z Łodzi nie
nawali w
gacie w połowie kolacji i nie zakomunikuje o tym radośnie
jeszcze
przed deserem. Bo to,
że coś wywali sobie na łeb ze stołu, to pewne jak w
banku.
Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy
których
wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na siebie się
poobrażają.
Na koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę
koło
swojego fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni .
A nie, byłbym zapomniał. Kolejną rozrywką będzie wyprawa
na
pasterkę, bo to religijna rodzina. No to pójdę, choć nikt
nigdy nie
wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc się po nocy, żeby stać na
mrozie w
bezruchu przez godzinę czy więcej. Ciekawe, czy moja
małżonka znowu
wywinie orła na,
ryj na schodkach kościółka - jak to robi od kilku lat z
uporem godnym lepszej sprawy?
W kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w
gorzelni, bo wierni tylko dlatego stoją na własnych
nogach, bo za
duży tłok, żeby upaść. Czasem tylko ktoś beknie albo puści
głośno
bąka, ale i tak nikt na to nie zwróci uwagi, bo wszyscy
drzemią na
stojąco. Wracając trzeba
tylko będzie uważać na chłopców z osiedla, bo w Wigilię
katolicka młodzież szczególnie lubi w*****olić bliźniemu.
Rok temu
zglanowali wujka Edka, ale on chyba tego nie zauważył, bo
był zalany
w płaskorzeźbę .
Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne. Moment zamykania
drzwi za ostatnim z tych troglodytów jest najszczęąliwszą
chwila w
moim świątecznym życiu .
Kilka dni odpoczynku. Ale mijają jak z bata strzelił, bo
wielkimi krokami zbliża się kolejny kretyński wynalazek -
sylwester.
Ludzie! Kto to wymyślił?! Już od listopada ślubna wydala z
siebie
idiotyczne pomysły, żeby pójść na "jakiś bal". Jakbyśmy
srali
pieniędzmi... Albo
żeby gdzieś wyjechać, gdzie gorąco. A niech se włączy
farelkę pod fikusem, będzie miała tropiki w chałupie, l
tak przecież
skoczy się na balandze u Witka. Jasne, trzeba ładnie się
ubrać, bo
wszystkim się wydaje, że to jakiś uroczysty dzień. Czyli
żona
najpierw puści w trąbę pół budżetu domowego na jakąś
kieckę, w której
wygląda jak zwykle, czyli jak w worku po nawozach
sztucznych. Ale
cena taka, że za to można by żywić jeden powiat w Somalii
przez
kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo europejska
cywilizacja
wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy
wdzieje na siebie marynarę, co pije pod pachami. Pod
szyją
zawiążę sobie kolorowy postronek, l tak mam przewagę, bo
prysnę na
dziób jakąś wodę kolońską i jazda, a małżonka kładzie
sobie tapety
tyle, że palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a daje
rezultat
mumii Tutenchamona zaraz przed konserwacją. l zajmuje ze
trzy
godziny. Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali
domownicy
mogą szczać do zlewu, jak mają potrzebę, albo niech
zdychają na
uremię .
U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś
nowego, na czym można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z
tego nie
wyjdzie, bo chociaż Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za
duże. Zresztą
każda kobitka jeszcze przed północą doprowadza się do
stanu, w którym
wygląda jak kupa. W tym dniu trzeba być radosnym jak młody
pies,
szczerzyć zęby w uśmiechu i ruszać w tany, nawet jeśli ni
pyty nie
mam o tym pojęcia. Zresztą nikt nie ma, za to wszyscy
miotają się w
konwulsjach i po krótkim czasie cuchną, jak gdyby nie myli
się z
tydzień. Baby w szczególnosci. Z
facetami jest prostsza sprawa, bo już koło jedenastej są
pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać wszystko, na co
trafią w
drodze do baru. O północy trzeba obcałować wszystkie te
oślinione i
śmierdzące wódą mordy, obłudnie życząc wszystkiego
najlepszego, choć
jedyne, o czym wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym
prędzej .
Potem sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane
makijaże kobitek
(najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie
mordą w
sałatkę), śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani klienci w
kiblu.
Norma. Ja, oczywiście, nawalę się już przed północą, żeby
unikn?ć
konieczności potańcówek i dialogów z własną żoną, bo co
jej można
nowego powiedzieć po 15 latach małżeństwa? Trzeba tylko
doczekać do
rana, kiedy ruszą pierwsze autobusy, bo zamówienie
taksówki graniczy
z cudem. Pijany i śmierdzący autobus dowiezie nas jakoś do
domu.
Można spać. Przeżyłem .
Do siego roku !
|