WITAM NAPISZ O SWIM PRZYPADKU A JA NAPEWNO ODPISZE I ZAJMĘ SIE TYM : )

« 1 2 »
Nick:Nikt Dodano:2004-04-07 15:21:31 Wpis:Witam
Mam na imie Marcin mam 20 lat i problem z którym nie potrawie sobie juz poradzić. Jestem uzależniony nie od narkotyków ani alkoholu, uzależniłem się od jedzenia. Mój problem to kompulsywne objadanie się. Wszystko zaczeło się od zwykłego odchudzania, niestety nie zauważyłem tej granicy która przeszedłem. Prawie cały czas mam doła, coraz częściej myśli samobójcze. Ide ulicą i myśle ze wszyscy wokół mówią o mnie "ale grubas" "ale tłuscioch". Mam dosc wszystkiego nie wychodze z domu jest coraz gorzej a ja nie wiem co zrobić. Robie jedno od jutra wszystko zapominam i zaczynam zyc jak kiedys ale przychodzi jutro i znów to samo
Nick:krzysiek Dodano:2004-03-11 20:14:43 Wpis:Witam serdecznie,
Od wielu lat mam przepukline - wg. lekarzy: dwunastnica czy tez jelita nie mieszcza sie pod przepona. Na zewnatrz uwidacznia sie to staale powiekszajacym sie uwypukleniem pomiedzy mostkiem a pepkiem. "Oficjalna" medycyna proponuje operacje, ktora wymaga otwarcia klatki piersiowej. Chcialbym tego uniknac. Czy to jest mozliwe?
Prosze o zdanie na ten temat.
Z wyrazami szacunku,
Krzysztof Janicki
Nick:k.k Dodano:2004-01-23 23:36:52 Wpis:BARDZO PROSZĘ O POMOC.....!!

Jest tego tyle, że właściwie to nie wiem od czego zacząć .... po prostu napiszę to co mnie boli.
Mam 29 lat i spory bagaż niepowodzeń, z którymi nie potrafię sobie poradzić i nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. Zacznę od mojego dzieciństwa. Kiedy byłam mała moi rodzice (z tego co pamiętam) lubili sobie wypić zwłaszcza na uroczystościach typu imieniny. Kiedy już było po imieninach często się kłócili dochodziło nawet do rękoczynów zawsze mama zaczynała kłótnie, ja często nie mogłam tego słuchać więc próbowałam ich rozdzielić a wtedy wszystko skupiało się na mnie, że to niby ja zrobiłam awanturę i często nawet mnie biła. Wypominała ojcu, jaki to on nie był wcześniej nawet, że nie chce z nią sypiać a kiedy ojciec już leżał w łóżku wtedy nie patrząc, że ja idę rano do szkoły przychodziła do mnie do pokoju i opowiadała mi całą historię za każdym razem od początku i to samo ja ją prosiłam żeby już dała mi spać ale to nic nie dawało. Sytuacja ta praktycznie nie zmieniła się do dziś. Nadal lubią sobie wypić teraz nawet bez okazji i zawsze na tym cierpię ja. Wiem mam już 29 lat i powinnam być samodzielna ale o tym napiszę dalej. Muszę dodać, że mam jeszcze młodszego o rok i osiem miesięcy brata, który zawsze był traktowany lepiej niż ja. On w oczach moich rodziców zawsze był malutki (a ja zawsze byłam duża a nawet za duża na to żeby mnie wziąć na kolana), dobry dobrze się uczył, pomimo że nie zdał w piątej klasie (tłumaczyli to wypadkiem, który miał) po prostu był idealny. Dla niego zawsze mama znalazła pieniądze na nowe buty, spodnie i wszystko oryginalne, firmowe a dla mnie nigdy nie było pieniędzy nawet na ciuchy z bazaru. Nawet, kiedy narozrabiał i zamykał się w swoim pokoju obrażony to po paru minutach mama wchodziła do niego i to ONA go przepraszała. Zawsze mu pomagają nawet, kiedy o tą pomoc nie prosi a kiedy ja mam problem i chcę pomocy to zawsze powtarzają, że muszę sobie sama radzić, że jestem już dorosła ( to słowo dorosła słyszę od zawsze).
Kiedy próbowałam z nimi rozmawiać zawsze powtarzali mi i nadal to robią, że powinnam się leczyć, że mam coś z głową, że to wszystko jest objawem mojej wyobraźni... DLACZEGO....??!
W szkole podstawowej nigdy nie miałam przyjaciół zawsze każdy się zemnie śmiał, że jestem gruba, że noszę okulary, choć nie tylko ja byłam przy tuszy i w okularach..... Miałam słabe wyniki w nauce i zawsze byłam sama. Bałam się kontaktów z ludźmi, chciałam mieć koleżanki, ale nie wiem, co to było, że nie potrafiłam ich mieć.
Kiedy miałam 20 lat wyjechałam z mamą za granicę do kraju w którym mamy rodzinę. Miałyśmy tam zarobić pieniądze na jakiś własny interes i.... zarabiałam praktycznie ja mama też pracowała ale były to marne grosze. Poznałam tam chłopaka (obcokrajowca) wyszłam za mąż. Już myślałam, że wszystko się ułoży ale..... No właśnie. Moja mama nagle zaczęła straszne tęsknić co było dla mnie udręką bo pomimo wszystkiego bardzo ją kocham nie mogłam przez to dojść do porozumienia z mężem ciągle się kłóciliśmy. Zaszłam w ciążę. Poroniłam i rozeszliśmy się, co spowodowało, że wróciłam do Polski. Byłam bardzo załamana próbowałam popełnić samobójstwo bo nadal go kochałam (on zażądał rozwodu), i strasznie cierpiałam po stracie dziecka nadal nie mogę sobie z tym poradzić. Po powrocie do kraju załamałam się jeszcze bardziej. Dobiła mnie sytuacja panująca w kraju , brak pracy itp. myślałam, że sytuacja z moimi rodzicami ulegnie poprawie, że zrozumieją mnie, że mi pomogą tymczasem oni mówią mi jasno, że robią mi łaskę dając mi jedzenie i dach nad głową. Dochodzi jak dawniej do ciągłych kłótni z ciągle to nowszych powodów, że nie pracuję choć staram się znaleźć pracę ( a mam astmę oskrzelową i alergię) co w moim przypadku wcale nie jest łatwe ponieważ często choruję.
Rodzice nigdy nie pozwalali i nie pozwalają mi się wypowiedzieć powiedzieć tego czego czuję nawet o to są kłótnie wystarczy, że zacznę jakiś temat związany głównie z uczuciami jakich mi od nich brakuje to wtedy zaczynają „ ty naprawdę powinnaś się leczyć idź do lekarza to wtedy porozmawiamy „ i jak wtedy reaguję agresją już po prostu nie potrafię wytrzymać nawet czasami ich wyzwę..... i później bardzo tego żałuję ostatnio nawet mój tata postawił mi ultimatum powiedział: „albo pójdziesz do psychiatry albo się więcej do ciebie nie odezwę „ i się nie odzywa. Ja zawsze wykrzykiwałam mojej mamie i tacie, że nie czuję się kochaną, że nie czuję się bezpiecznie prosiłam żeby mnie przytulili to czasami od niechcenia to robili albo mówili że nie mają czasu DLACZEGO....??!

Zawsze każdy mnie zostawia nawet kiedy chodziłam z jakimkolwiek chłopakiem zawsze to on kończył znajomość ......

Kiedy siedzę sama zamknięta w pokoju i płaczę nigdy nikt nie wejdzie do mnie zapytać co mi jest.....

Sama nie wierzę, że napisałam ten list kosztowało mnie to bardzo dużo więc PROSZĘ BARDZO PROSZĘ o pomoc........ CO JA MAM ROBIĆ JAK ŻYĆ nadal jestem sama i nawet nie wiem czy nadaję się do dalszego życia.......!!!
TO TAK W WIELKIM SKRUCIE

K K
Nick:Karolina Dodano:2004-01-21 08:24:52 Wpis:To chyba dość dziwne, ale mam 24 lata i nadal nie wiem co chcę w życiu robić. Po szkole średniej rozpoczełam studia z których zrezygnowałam na trzecim roku i to przed samą obroną pracy licencjackiej. Bezmyślne, prawda?? Studiowałam zaocznie i oprocz tego pracowałam (i nadal pracuje). Mam bardzo dobra prace jak na dzisiejsze warunki i powinnam sie z niej bardzo cieszyc, ale tego nie robię. Bardzo bym chciała wrocic na studia, jednak nie mam pojecia na jakie. Chciałabym rowniez znalezc pracę ktora sprawiała by mi wiecej satysfakcji ale nie wiem czego szukac. Ogolnie czuje sie zagubiona jesli chodzi o tą kwestie. Chciałam porozmawiac z Panem na GG ale zawsze jest Pan niedostepny.
Nick:kinia Dodano:2003-12-20 01:42:31 Wpis:hmm poprostu od dluzszego czasu jestem w podlym nastroju ciagle jestem zmeczona i odechciewa mi sie zycia, nie mam na co narzekac,mam rodzicow osobno sa ale ich mam,gotowka zawsze wpadnie,niby maM przyjaciol ale okazalo sie ze sa oni tylko powierzchowni,przez te wszystkie zmartwienia pogorszylam sie w szkole,nei wiem jak mam sobie z tym poradzic mysle jak uciec od zycia
z powazaniem licze na najakakolwiek pomoc
Nick:Arek Dodano:2003-11-14 22:23:23 Wpis:Dzień dobry!
Jestesmy narzeczeństwem od 6 miesiecy,spotykamy się w sumie od 22 misiecy.Moja przyszła żona, obecnie narzeczona ma problemy rodzinne, o których nie chce mi powiedzieć (co na mnie działa nerwowo),a ponieważ jestem zdania,że wszystko w związku pomiędzy dojgiem ludzi należy sobie mówić, próbuje namówić moją narzeczoną do rozmowy na ten temat, widząc jej zachowanie,ciężar, który spoczywa na jej głowie,zadaje pytania, a to ją denerwuje..wszystko niestety bez rezultatów!Jak powinienem zachować się w takim przypadku?Czy moje myślenie na ten temat nie jest pozytywne?Czy w kochającym się narzeczeństwie, później w małżeństwie powninno wystąpić głębokie przekazanie wszystkich problemów nawet tych wstydliwych, czy krępujących?Uprzejmie Proszę rozpatrzenie mojego problemu i o odpowiedź...
Nick:A Dodano:2003-11-01 15:23:24 Wpis:Dzień dobry
Mam 17 lat, chodzę do technikum. Mam dziwny problem z czytaniem. Czytam poprawnie, nie mam dyslekcji, lecz gdy przychodzi do czytania w obecności innych osób bardzo się stresuję i nie mogę normalnie przeczytać tekstu. Serce mi strasznie bije, ręce mi się trzęsą, czytam za szybko, dziwnym głosem. Podobnie było gdy mówiłem wiersz na lekcji jęz. polskiego. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów. W podstawówce i gimnazjum czytałem normalnie bez stremowania. Przysparza mi to dużo stresu. W szkole bardzo rzadko coś czytam, lecz w domu mam raz w tygodniu lekcję angielskiego i przeważnie jest coś do przeczytania. Na angielskim są jeszcze mój brat z koleżanka, których się nie wstydzę i nie wiem dlaczego sie tak tremuję. Na co dzień nie jestem wstydliwy, normalny chłopak. Przez to że co tydzień mam angielski, podczas tygodnia często myślę o tym że będe musiał coś przeczytać i znów będę nienormalnie czytał, przysparza mi to dużo stresu. Gdy czytam po jednym, dwóch zdaniach jest normalnie. Ale gdy przychodzi do przeczytania np. 5 zdań już na początku źle mi idzie. Przed czytaniem jestem strasznie napięty. Gdy czytam sam bez obecności innych osób robię to zwyczajnie. Nie wiem czy coś mi może pomóc. Proszę o pana radę.
Nick:Pieniou Dodano:2003-10-31 13:27:04 Wpis:Nie wiem jak to się dokładnie nazywa ale chyba nerwica natręctw. Jak to leczyć?
Nick:m Dodano:2003-10-20 09:37:02 Wpis:czesc! nie wiem co robic!stracilem wiare we wszystko.
Nick:....... Dodano:2003-10-19 18:18:08 Wpis:Witam....nie wiedzialam co zrobic dlatego tez pisze do Pana...nie wiem czy to dobre rozwiazanie ale tylko ono przyszlo mi do glowy...Mam 18 lat...i jestem sama...calkiem sama...nie mam tej drugiej polowki...czuje sie okropnie...gdy tylko widze na ulicach zakochane pary to az mnie sciska w dolku..:((( naprawde bardzo zle sie z tym czuje...ale to nie wszytsko..w szkole zaczelo mi sie wszystko psuc...im wiecej wysilku w cos wkladam tym gorzej na tym wychodze...nie wiem juz sama co ze mna jest...ale chyba to moje podejscie i to cale zalamanie nie pomoze mi odbudowac tego szczescia ktore mialam...prosze o pomoc...:( z Gory wielkie DZIEKUJE!
Nick:Kasia Dodano:2003-10-02 19:26:57 Wpis:Pracuję w klasie integracyjnej jako nauczyciel terapeuta. Moja praca polega na pomocy dzieciom niepełnosprawnym podczas lekcji,które prowadzi wychowawca-jest to klasa II SP.Mój problem polega na tym,że osoba ta znęca się nade mną psychicznie.Podważa mój autorytet w oczach dzieci,nauczycieli,rodziców.Krzyczy na mnie przy kazdej okazji,wielokrotnie przy innych osobach.Zmusza mnie do wykonywania czegoś,co nie należy do moich kompetencji,lecz jej,jako nauczyciela prowadzącego.Doprowadza do sytuacji,że decyzja,którą ustaliłam w porozumieniu z nią,jest przez nią jest nie realizowana.
Do moich kompetencji nie nalezy prowadzenie zajęć,jednakże ta osoba wielokrotnie stawia mnie w takiej sytuacji,że mam cos zrobić np. poprowadzić lekcję,ale dowiaduję się o tym na sekundę przed tym,jak mam to zrobić.Robię to,jakoś sobie radzę ( tak mi się wydaje,może w jej oczach nie robię tego tak,jak zrobić powinnam,lub jakby ona to zrobiła,ale zaczynam nie patrzeć na to,co ona by powiedziała,tylko dokonuję samooceny)ale z jej strony nigdy nie usłyszałam pochwały,krytykę za to owszem.Nie mogę nawet zwrócic się z tą sprawą do dyrektora lub vice dyrektora,bo jest to ich dobra koleżanka.W związku z tym stoję na przegranej pozycji.
Co mam z tym zrobić ?
Nick:ala Dodano:2003-06-26 23:03:02 Wpis:Dzień Dobry!
Mam problem z mężem, przeżywamy kryzys małżeński. A po za tym mnie bije, ale twierdzę że to ja go prowokuję do takich sytuacji. Już nie wytrzymam z nim. My nie słyszymy się, ja mówię niewyraźnie, moja mowa jest wadliwa, bo mam głęboki ubytek słuchu. Mąż lepiej słyszy i duzo lepiej mówi, ludzie słyszący dobrze go rozumieją. Mamy wykształcenie wyższe, to nie jest śmieszne, że przeżywamy kryzys. Mój mąż nie slucha mnie, uważa, że w wiekszości ma ważniejszy głos. Moja rodzina nie rozumie, dlaczego mąż nienawidzi moich rodziców i moją siostrę. Pochodzę z Krakowa i przeprowadziłam się do Warszawy, mam pracę. Mieszkamy sami, w dużym niewykończonym domu pod Warszawą. Jego rodzice też nie słyszą, posługujemy się językiem migowym. Nie wiem, gdzie mam szukać pomocy psychologicznej. . Bo mąż pokazał swoim rodzicom i babci , co ja zrobiłam -rozwaliłam stół i szufladę od komody. Naprawdę nie wytrzymałam psychiczne i trochę zdemolowałam mieszkania. Mój mąz wcześniej mnie upokarzał poprzez bicie, miałam często siniaki. Teraz w ten sposób wyładowałam nerwy na przedmioty, bo wiem że nie uderzę męża, silniejszego ode mnie, ale miałam na to ochote...Nie wiem, gdzie szukać ratunku, pop pierwsze w poniedziałek wyprowadzam się, bo już nie wytrzymuję z nim. Mąż wyjechał na 3 tygodnie na obóz jako kadra, dlatego chcę szybko wyprowadzić. Po drugie pragnę, żebym w naszym życiu wróciło do normy, chcę być szczęśliwa z nim. Nie chcę rozwalić naszego związku. Za radę z góry dziekuję.Ala
Nick:Paula Dodano:2003-05-24 22:47:52 Wpis:Chętnie napiszę co mnie trapi, ale nie mam ochoty żeby czytali to inni.Mam problem i to duży, a po głowie chodzą same zle myśli
Nick:Małgosia Dodano:2003-03-11 12:41:45 Wpis:Będę się streszczać. Podobno jestem chora na dpresję. Brałam różne leki bez wyraźnego rezultatu. Po pewnym czasie zażywania cipramilu nastąpiła gwałtowna poprawa. I właśnie to mnie niepokoi. Czy ten lek rzeczywiście powinien działać tak gwałtownie?Bo mój nastrój zmienił się diametralnie w ciągu kilku godzin. Dosłownie w jednej chwili byłam w głebokiej depresji, już postanowiłam się zabić, wszystko miałam zaplanowane...A wnastępnej chwili totalna zmiana. Radość, energia...Wielomównośc, jakieś dziwne pomysły(tzn. teraz są dla mnie dziwne bo wtedy wydawały mi sie zupełnie normalne), postanowiłam że w stąpie do klasztoru-nie żaruję, mówię poważnie-a zawsze byłam i ciągle jestem ateistką.I taki stan trwał trochę krócej niż miesiąc, po czym znowu mój nastrój zaczął się pogarszać i tak pogarsza się juz od jakichś dwóch miesięcy. Do czego zmierzam? Otóż czy to możliwe, że jestem chora nie na depresję, ale na chorobę afektywną dwubiegunową? Piszę do pana, ponieważ wstydzę sie o to zaptać kogoś znajomego, nie chcę wyjsć na hipochondryczkę. Bardzo proszę o odpowiedź.
Nick:joke90 Dodano:2003-03-10 19:17:05 Wpis:Odrzuciłem Boga, nie chcę miłości od nikogo. Chcę tylko spokoju. Zastanawiam się dlaczego ten światjest taki dziki i prosty. A także do czego dąży. Nienawidzę się podlizywać, udawać, robić coś na pokaz. Nie szukam jakieś akceptacji w stadzie, nie chcę ich głupoty, wad. Nienawidzę ich i kobiet (choć nie wszystkich). i sam nie jestem kobietą. Jestem gotów na śmierć. Nie oczekuję pomocy, ale opinii. joke90
Nick:xxx Dodano:2003-03-02 11:02:56 Wpis:Dzień dobry! Mimo, że chodze do gimnazjum, mam plany na przyszłość związane z psychologią i nie tylko. Lubię i umiem rozmawiać z ludźmi dlatego chcę zostać raczej terapeutą. Tak na prawde nie ma kto mi pomóc w rozwijaniu moich planów. Czy mógłby Pan przybliżyć mi wszystko co jest związone z terapeutyzmem?
Dziekuję!
« 1 2 »