Nick:A.
Dodano:2006-08-11 11:13:05
Wpis:Zmieniła się barwa i odtąd zaczyna się myzyczna wędrówka grupy, poprzez muzykę filmową, przedziwne kolaże czy koncertowy zapis początków grupy na ummagummie, serce atomowej matki z krową na okładce, kosmiczno-psychodeliczno-magiczne echa uwieńczone zapisem filmu w którym panowie Waters, Wright, Mason i Gilmour rozbrzmiewali o wschodzie słońca w niezwykłym miejscu - ruinach starożytnego teatru w Pomejach - bez publiki, bez świateł, bez zachwycających efektów wizualnych... to wszystko zmierzało w jednym kierunku. Miało jeden cel. Wspomnianą przeze mnie barwą, w którą przemieniła się muzyka Pink Floyd po odejściu Syda... było całe spektrum barw z okładki Dark Side Of The Moon. Suma wszyskich dotychczasowych poszukiwań i doświadczeń. Dowód jedności, monolitu (co świadczy o spóności dzieła), a z drugiej strony mieszania się różnych osobowości i koncepcji (co świadczy o geniuszu indywidualności, a tutaj mamy sume czwórki indywidualistów), a także dojrzałości. Przez cały ten czas zmierzali ku ciemnej stronie księżyca, ku muzycznemu pryzmatowi w którym jescze nigdy tak świetnie nie ukazano okrutnych paradksów współczesnego życia. A potem? Wyszło na to, że wysiłek, który przyniósł ogromny sukces okazał się zbyt wielkim. Z jednej strony artystyczna niemoc, z drugiej - paraliżujaca wizja zastou. Trzeba było dorównać Ciemnej Stronie...
|
Nick:A.
Dodano:2006-08-11 09:43:35
Wpis:Pisze z przyzwyczajenia, bo w skłotach pisze mi sie najlepiej :) Dotychczas robiłem to w skłocie SKY, ale juz nei bede im zaśmiecał :P Ostatni dzie praktyk, wiec należałoby zakończyć jakimś spektakularnym tekstem o spektakularnym zespole. I tak bedzie. Doszedłem do wniosku, że człowiek może powiedzieć o sobie, że prawdziwie dojrzał do słuchania muzyki, kiedy to absolutnie i bezkompromisowo zakochał się w twórczości Pink Floyd. Nie nadarmo nazywają ich Bethovenami ROCKA. PF są niemożliwi do pojęcia, pokomplikowani, psychodeliczni, monumentalni, refleksyjni, kosmiczni, ambitni i może właśnie dlatego mało ich w mediach, bo umówmy się, że another brick in the wall, money i wish you were here to za mało by mówić, że PF posiadają miano medialnego giganta popularności. PF są mistrzami zachwycających, odjechanych, wywalających z bótów w sam kosmos, kilkunastominutowych podróży..na które nie stety w radiu nie ma miejsca. A te przecież - moim zdaniem - są najbadziej godne uwagi. Daleko bardziej niż wspomniane (z całym szacunkiem) radiowe killery. Z drugiej strony wspomnianym także nic nie brakuje. Wish you were here to prawdopodobnie najładniejsza, najbardziej ciarkogenna kompozycja jaką nosił matka ziemia... a kiedy wspomnimy, że poświecona przyjacielowi, założycielowi grupy - Sydowi "Szalonemu Diamentowi" Barretowi, którego eksperymenty z użytkami pogrążyły w otchłań schizofrenii, piosenka "wish.." nabiera niezwykłego znaczenia... Śp. Roger Keith Barret (przybrał przydomek Syd) musiał opuścić grupę właśnie z powodu choroby. Bywało, że na koncertach odurzony narkotykami wpatrywał się w jeden i ten sam punkt na wypełnionej publiką sali grając w kółko i bez opamiętania jeden i ten sam akord. Zaczynał tracić kontakt z jakąś częścią samego siebie. W końcu stracił też kontakt z grupą, kiedy pozostali muzycy zadecydowali, że dla dobra Pink Floyd (nazwa pochodzi od imion dwóch zapomnianych bluesmanów - Pinka Andersona i Floyda Councila), Syd musi opuścić zespoł. Proponowali mu kontynuwanie współpracy w sensie kompozytorskim (większość piosenek na płycie The Piper At the Gates jest autorstwa Barreta), lecz nie ma mowy o jego uczestnictwie na koncertach. Niestety - nie zgodził się. W jego miejsce zjawił się David Gilmour, który otrzymał propozycją zastępstwa Syda. "Nie jestem kompletnym idiotą - zauważył Dave - więc zgodziłem się". Legendarny skład grupy został ostatecznie uformowany. Wraz z odejściem Syda (7 lipca odszedł niestety na dobre... mimo 30 letniej nie obecności na scenie, stale inspirował młodych rockmanów) zmieniło sie także brzmienie grupy. CDN
|