Nick:tessa
Dodano:2004-11-10 09:50:46
Wpis:wiadomosc do leniego: Quién dice que los monstruos no existen? Existen, y tienen su propia ciudad, Monstruópolis. Allí conviven criaturas de toda clase, forma y color cuya misión es asustar a los nińos pequeńos. Es una simple cuestión profesional: la ciudad se alimenta de la energía que generan los gritos humanos, y qué mejor manera de obtener un grito que haciendo pasar miedo a alguien...
Monstruos S.A. es la fábrica de procesamiento de gritos más importante de Monstruópolis. Cuenta con un experto equipo de asustadores profesionales que cada noche se cuelan en las habitaciones infantiles del mundo real, a través de unas puertas de armario especiales diseńadas en la propia fábrica. La compańía atraviesa por un mal momento, ya que los nińos de ahora no se asustan fácilmente y eso está provocando una crisis de energía.
En la empresa trabaja James P. Sullivan, más conocido por Sulley, que es el Asustador número uno de Monstruos S.A. Una noche, mientras comprueba que todo quede en orden después de la jornada laboral, Sulley descubre que una de las puertas de armario no ha sido devuelta a su lugar. Así que la abre para averiguar cuál es el problema, y entonces una nińa se cuela en su mundo sin que él pueda evitarlo.
żHemos dicho ya que los monstruos tienen pánico a los nińos? Ellos creen que las criaturitas humanas son tóxicas, por lo que no es de extrańar que la primera reacción de Sulley al ver a la nińa, Boo, sea la de asustarse. Una vez controlado su terror, el monstruo decide acudir a su colega y mejor amigo Mike Wazowski para que le ayude a solucionar el problema.
El plan de Sulley y Mike es encontrar la puerta por la que ha entrado Boo y hacerla regresar a su mundo sin que nadie se entere. Pero no les va a ser nada fácil cumplir su objetivo...
|
Nick:tacky
Dodano:2004-11-10 02:44:55
Url:zatrzymać przy sobie...
Wpis:Przyglądał się pięknej, ubranej w dyskretną czerń kobiecie, którą spotkał przez przypadek. (..) Teraz prosiła, by jej pożądał, i pożądał jej bardziej, niż mogła to sobie wyobrazić – lecz nie tyle jej ciała, ile jej obecności. Wystarczyłoby mu wziąć ją w ramiona, przytulić w kominku, popijając wino i paląc papierosa. Życie składa się z prostych rzeczy. Zmęczyły go te wszystkie lata pogoni za Bóg wie czym.
Nie miał pewności, czy ona wie, jak dobrze mu blisko niej. Zapłacił za to? Tak, i będzie płacił tak długo, aż zjedna ją sobie na tyle, że będą mogli usiąść przytuleni do siebie nad jeziorem i mówić o miłości. Teraz jednak jej nie dotknie. Lepiej nie przyspieszać biegu wypadków. I nie składać obietnic.
(..)
Miała na sobie sukienkę na cieniutkich ramiączkach, odsłonięty dekolt, widział jej ciało, lekko śniade. Pożądał jej każdą komórką swego ciała.
(..) Nic bardziej jej nie podniecało niż myśl, że jest pożądana. Nie miało to nic wspólnego z konwencją: chcę się z tobą kochać, chcę, byś miał orgazm, chcę wyjść za ciebie, mieć dziecko, zobowiązania. Nie, pożądanie powinno dawać poczucie wolności, wzbogacać życie, przenosić góry.
Tęsknota za tym pchnęła ją do wyjazdu z ojczyzny, odkrywania nowego świata. Dzięki niej nauczyła się francuskiego, przezwyciężyła własne przesądy, marzyła o farmie, kochała, nie oczekując nic w zamian. Przy tym mężczyźnie czuła się kobietą. Powolnym ruchem zsunęła drugie ramiączko, sukienka opadła jej na biodrach. Zastygła w bezruchu na wpół naga, niepewna, czy on rzuci się na nią, pochwyci ją w ramiona i zacznie składać miłosne przysięgi, czy okaże się na tyle wrażliwy, by odczuć rozkosz w samym pożądaniu.
Wszystko wokół nich ucichło, znikły obrazy, kominek i książki. Ogarnęło ich uczucie błogości. Sprawy tego świata straciły znaczenie.
Dostrzegła onieśmielenie w jego oczach, ale trwało to ułamek sekundy. Nawet nie drgnął. Patrzył tylko i w wyobraźni ją pieścił. Kochali się, całowali, łączyli na przemian czule i gwałtownie, krzyczeli i dyszeli z rozkoszy.
Ale tak naprawdę nie padło ani jedno słowo, oboje nie czuli żadnego gestu. Rozbudziło to jej zmysły i mogła swobodnie puścić wodze fantazji. Prosiła go, by pieścił ją delikatnie, rozchyliła nogi, masturbowała się, szeptała słowa tkliwe i wulgarne, czuła dotyk jego ust na swojej skórze, miała wiele orgazmów, budziła sąsiadów, jej krzyk stawiał na nogi cały świat. Naprzeciw niej siedział mężczyzna, który dawał jej rozkosz i poczucie spełnienia, mężczyzna, przy którym mogła zrzucić wszystkie maski i być sobą, mówić bez wstydu o swoich fantazjach seksualnych, mężczyzna, któremu mogła powiedzieć, jak bardzo chciałby z nim spędzić resztę nocy, tygodni, życia…
(…) oboje przekroczyli własne granice, puścili wodze wyobraźni, wspólnie przeżyli wieczność cudownych chwil. Musieli powstrzymać się, przerwać ten seans, by rzeczywistość nie przyćmiła magii tej chwili.
Bardzo powoli – bo koniec jest zawsze trudniejszy niż początek – zasłoniła piersi. Wszystko wróciło na swoje miejsce, pojawił się kominek, regały z książkami. Podciągnęła zsuniętą na biodra sukienkę, uśmiechnęła się i delikatnie pogładziła go po twarzy. Przycisnął jej dłoń do swojego policzka, niepewny, jak długo może ją zatrzymać przy sobie…
|