Nick:gktmklgmkg
Dodano:2006-10-23 21:15:43
Wpis:R. zaobserwował poniekąd na własnym przykładzie , a potem wydało mu się , że można to rozszerzyć do postaci ogólniejszej zasady : czy to nie jest tak , że jedną z najbardziej rozpowszechnionych funkcji , do których potrzebna jest miłość fizyczna , jest ucieczka od lęków , tak zewnętrznych , jak ten przed śmiercią , jak i wewnętrznych , przed swoimi wspomnieniami i teraźniejszością? Czyli w pewnej mierze zapomnienie o nieakceptowanym sobie?
I czy to nie jest tak , że im bardziej powyższe traci na znaczeniu , im bardziej generalnie przestaje być potrzebne , tym większą rolę odgrywa aspekt czysto fizyczny , fizjologiczny?
R. tak się zastanowił , ile w jego przypadku przypada na ten ostatni , i wyszło , że jakieś 90%. Pełnej setki nie będzie nigdy , bo to by musiały być pod względem psychicznym otchłanie nirwany. Ale wydaje mu się , że być może jeszcze trochę ten parametr urośnie.
W jego przypadku jest jeszcze jedna rzecz : R. ma otóż dość daleko przesuniętą granicę nieerotycznej intymności. Takiej właściwej psychicznym zbliżeniom. Może na przykład ważnej dla siebie osobie narysować językiem na czole gwiazdkę , żeby ją chroniła. Albo leżeć koło niej i tulić się do niej mocno i długo. Albo nosić na rękach i całować w nadgarstki. Albo... Dużo jest takich rzeczy. Osobie z zewnątrz z dużym prawdopodobieństwiem wydawałyby się one znamionować z całą pewnością zakochaną parę... A dla niego one jakoś nie mają nic wspólnego z pożądaniem. To znaczy oczywiście go nie wykluczają , po prostu nie pochodzą z jego Formy.
Jest tu kontrast np. z jedną z bohaterek Schilling , która dziwiła się , dlaczego właściwie ona , wolna istota , boi się wziąć za rękę drugą taką istotę , żeby coś wyrazić...
Więc u R. głód miłości fizycznej nie jest tożsamy z tęsknotą za fizyczną bliskością. Bo tę ostatnią ma i bez seksu.
Co zatem zostaje?
----
Taka mała , niezwiązana z erotyką (to R. wolał zaznaczyć z uwagi na kontekst) kołysanka dla E. , pewnie bzdurna.
Wyobraź sobie , że R. jest niebieskim niebem , i zwiesza się nad tobą , senną , tak , żeby oczy przez chwilę , w ową godzinę zmierzchnienia szarawą , patrzyły tylko na niego. I wiesz , że złe rzeczy i złe wspomnienia , i upokorzenia i ciosy , te fizyczne i te psychiczne też , i nieprzyjemne słowa i koszmarne spojrzenia ,
i to co niechciane , muliste i szlamiaste , zostały za horyzontem. I nie przyjdą , bo nie znajdą drogi z powrotem.
I niespiesznie , cicho wodzisz wzrokiem po obłoczystych lewiatanach , srebrnych chustach księżyca , sianie pachnącym snem , po łucyjnych sukniach i krynolinach.
Kasieńko patrz! Tam płyną trzy okręty
nadzieje nasze mglą się w chmurnych brogach
obok jak Łucji eucharystia świętej
coś się wynurza - to ma ciało Boga...
|