Nick:mkfmkfmkmk Dodano:2006-10-20 13:35:45 Wpis:Z refleksji takich zupełnie pobocznych , nie odnoszących się do ciebie , i kwestii dzwonienia , tylko trochę zainspirowanych :

Pamiętasz , jak pisał o dwóch motywacjach? No więc w wypadku tych jego pozytywnych cech , kochania i czułości , i jeszcze całej reszty , które tak E. podnosi , niekiedy przesadnie , drugą motywacją jest zwyczajna chęć , i potrzeba , żeby ktoś przy R. był. W normalnych warunkach wystarczy , żeby psychicznie , a fizycznie , poprzez formy kontaktu takie jak dzwonienie , spotykanie się , albo co - od czasu do czasu. Żeby się wzajemnie nie zamęczać. Żeby nie sprawiać sobie dyskomfortu.
Ale w nienormalnych warunkach , znaczy jak jest R. źle , potrzeba ta lawinowo przyrasta. A w danym momencie jest najgorzej od dłuższego czasu... od strony psychicznej nawarstwienie bardzo strasznych i nieprzyjemnych rzeczy bez precedensu w jego obecnym życiu , od fizycznej - podłoga mokra od flegmy , światłowstręt , zapalenia , dreszcze , zawroty , słabość ogólna. Nawet słyszy gorzej niż zwykle , aż mu się litery mylą.
A jak w takich przypadkach okazuje się , że nikogo z nim nie ma (to nie ten konkretny przypadek , bo w nim np. ty jesteś w ten czy inny sposób) , to wydaje mu się , że nikt go nie chce. No bo co to za chcenie , co jest tylko w dobrym? To trochę jak z tym twoim przykładem o niemożności kochania chorego ciała , tylko szerzej rozumianym.
A jak nikt go nie chce , z ważnymi dla niego osobami włącznie , to po co jest sam sobie? Żeby się męczył?

A z drugiej strony , jak ma jakąś nadzieję bliskości , to się jej w potrzebie kurczowo chwyta. Przykładem jest choćby A. , do której potrafił pojechać na drugi koniec Polski , żeby jej dotknąć , posłuchać jej głosu , przytulić się. Żeby go przekonała , że [fragment podległy autocenzurze] i że są powody , dla których życie , nie ogólnie , tylko konkretnie jego , jest warte kontynuowania.
Teraz nie jest tak źle , zresztą pewnie nie będzie nigdy , bo tamto było sytuacją zupełnie skrajną. Nie jest nawet na tyle źle , żeby za wszelką cenę dążył do bliskości dowolnego rodzaju. Mocno się stara , żeby nawet w takiej sytuacji nie być dla drugiej osoby uciążliwy , denerwujący , nieznośny , w ogóle żeby nie być obciążeniem.
Robi co może. A jak się zacznie zwijać z - obojętnie , fizycznego czy psychicznego - bólu i nie będzie mógł , to nikogo przy nim nie będzie.

Fajna wizja , nie?
Bo na codzień R. nie ma wszak problemów z uszanowaniem samotności i świętego spokoju drugiej osoby. Już choćby dlatego , że sam bardzo krzywo patrzyłby na osobę , któraby to bez naprawdę porządnego powodu próbowała ograniczać jemu , choćby rzeczywiście była bardzo ważna.
Mniej miło jest wtedy , jak musi się zwinąć w kłębek i gryźć poduszkę , żeby powstrzymać się od przesadnie częstych
kontaktów. Bo mu wtedy trochę ciemniej w środku , w którym jest i tak okropnie smoliście.

Na pewno się na niego nie gniewasz , że trzeba go czasem siłą od piersi odrywać? Bo w sumie mniej więcej to miał na myśli , jak pierwszy raz , jeszcze z poczuciem , że to absurdalnie czarny scenariusz , używał tej metafory w korespondencji.
Nick:taz8 Dodano:2006-07-03 23:34:30 Url:http://one6.pl/ Wpis:Szukam szukam i znalazlem!!!
Nick:Jasiu Dodano:2005-03-09 00:46:27 Wpis:Praktycznie to niewiem co napisac bo jestem troche zmeczony bo troche puzno ale chcialbym cos po sobie zostawic na tej cudownej stronce tak dla swojego "widźimisię" hehe... bardzo interesujaca osoba z ciebie.... masz gleboka dusze i to potym w jaki sposob sie z toba rozmawia... dziekuje za te chwile zaistnienia w twoim kawalku zycia... narazie... (: