Nick:mklrmkklmmkl
Dodano:2006-09-09 17:59:47
Wpis:MONCJANNA
U przedświtu , gdy czerwień przez łęg się przerywa ,
przychodził do Moncjanny poranica kływy.
Pysk wąski w mgle zanurzał , różowionej wstydem ,
i liżąc , z błony szarej obnażał ohydę.
Staliła się Moncjanna , od bólu twardniejąc ,
a on myśl jej wieruszył w okropną zawieję.
Miał ją - posielenicę - najbardziej , jak można :
drgała z nim obnażona i łkała mu trwożna.
Z włosów iskał wspomnienia na prawie bezprawia -
dobrym gardło przegryzał , złe jej pozostawiał.
Starczyło , że spojrzała bojaźnią nieskładnie ,
a groził jej warczyście , że wyjdzie z niej za dnia.
I kochanek , co biodra jej nocą przekracza ,
podszewkę jej milczenia - w źrenicach zobaczy.
|