Nick:kekllmkfmkmkl
Dodano:2006-09-05 20:14:56
Wpis:E. pewnie swoim zwyczajem interpretuje i te przerwy , i te zastrzeżenia o nieregularności , i do tego wszystkie mniej lub bardziej krytyczne uwagi tak : znudził się , nie chce czytać tych moich bzdurek , męczę go , zabieram mu czas. A to nieprawda.
A jak wygląda to w rzeczywistości? Ano tak , że w zasadzie jedne i drugie biorą się z jednego : z faktu , że E. strasznie się przyzwyczaiła do codziennej wymiany mejli. Właściwie trudno powiedzieć , czy to bardziej przyzwyczajenie , czy rozwijająca się wraz z tą relacją - potrzeba. I wychodzą z tego potem takie właśnie kiksy : R. opóźnia odpowiedź o jeden dzień , bo np. nie ma czasu , albo chęci , albo nastroju , albo nie czuje się na siłach podejmować danego tematu , albo zwyczajnie nie wie co odpisać , i konsekwencje są takie , że E. się chłosta , wymyśla sobie i znienawidza się.
R. nie wywleka tego dlatego , żeby jej dokopać. Sam tak często ma , a dawniej miał permanentnie. Nie jest pod tym względem święty , nie zamierza za to E. oskarżać o głupotę czy męczenie dyskutanta , nie robiłby tego zresztą nawet , gdyby sam nigdy nic takiego nie czynił.
Ale chciałby , żeby E. zrozumiała , że w ten sposób - nie samą reakcją , nie tym zwątpieniem w siebie , tylko właśnie faktem , że niewielka zwłoka w odpisaniu może doprowadzić ją do takiego stanu - powoduje u niego straszną nerwówkę. Która w każdej sytuacji jest mało przyjemna , ale w niektórych po prostu nie może on sobie absolutnie na nią pozwolić.
To wtedy ma zarządzić przerwę? Żebyż to takie łatwe było... Przede wszystkim : E. traktuje przerwę jako żądanie , żeby się zamknęła , i nic nie pisze. Tymczasem , wbrew temu , co jej się wydaje , R. lubi czytać to , co ona pisze. Czasem bez tego zwyczajnie mu smutno.
A poza tym nie chce , żeby w tej , ważnej dla niego , relacji wybór był taki : albo bezdenne zaangażowanie czasowe , albo cisza i milczenie. Bo to dwie skrajności są. Żadna na dłuższą metę nie jest miła. Zależy mu na E. , ale na swobodzie manewru też.
Jest świadom , jak strasznie głęboko jej na nim zależy. I że również z tego wynika ta niecierpliwość. I jeszcze z przekonania , że na pewno będzie źle , na pewno tym razem się wścieknie , obrazi , odrzuci , bo E. po prostu nie można kochać , jako kostropatej , ohydnej , szlamowatej itd.
Ale zależy mu , by nie dochodziło do kolizji między rzeczami dla niego priorytetowymi. Wie , że E. ciężko i trudno się zmienić , i może to nawet niemożliwe , żeby kiedyś uwierzyła tak całą sobą w tę relację , tym niemniej na to , żeby sądzić go po tym , co pisze , a nie po tym , czego nie pisze , mogłaby się chyba zdobyć?
Jak kiedyś uzna , że E. spłodziła jakąś straszną głupotę , to naprawdę nie będzie z kurtuazji pomijał danego tematu w odpowiedziach. Jego zdaniem wszystko jest lepsze od niepewności i niedomówień.
Natomiast R. nie chce mieć wrażenia , że ma na sumieniu jej smutki , pretensje do siebie , dołki - jeśli akurat zajmuje się czymś innym , choćby i dłuższy czas.
I stąd cały ten wywód.
I tak o.
|