Nick:kldjkldkldmkl
Dodano:2006-08-27 10:35:29
Wpis:Przez pokoje błękitne Valmont się przekradał
w sypialni Cecylijnych złotawą niewiadę.
Zachodził ją - od kolan , wschodził jej - od czoła ,
aż choć w koszuli nocnej - całkiem była goła.
Wzrokiem błędnym różowe rozdziewiczał śnienie ,
z lilii ją wiodąc w malwy , z korali - w żabienie.
Zwieszał się nad nią rajską czerwoną jabłonią ,
aż się , zmorzona cieniem , kryła w swych ramioniech.
Lizał jej wnętrze ucha i sen bardzo chropaw ,
i z niedźwiedzia - bielutkie siateczki na stopach.
A gdy się obudziła od skier płomienistych ,
karmił ją , uklęknąwszy , słowem wietrznie czystym ,
słuchał płaczów parzących , wyżaleń zołzawych
i nienazwanych kwitnień pierwszej w duszy trawy ,
Aż zwierzyła się z marzeń o kwiatach nieznanych ,
różach i kozieradkach , fiołkach i dziewannach ,
bo w niej ten ogród zawsze tak mocno plewiono ,
że co rosło pod ziemią - bało się wznijść ponad!
I gdy ją słowem stwórczym na sobie uwiesił ,
obiecywał , że w niebo na rękach doniesie ,
obłuskiwał ją z ciepła w muślinowym różu ,
aż ziębła i skwirlała nadciągnieniem burzy ,
szeptał ciału porady od słowa do milczeń
i tulił się - raz czule - raz lekko - raz wilczo ,
pozorzył śnienie w lokach , ciszą chrzcił jej stany
po raz pierwszy i może ostatni poznane ,
pojmował , że chociażby umarł o świtaniu ,
tym w niej zawsze zostanie , co na mapy naniósł -
i łącząc chęć z potrzebą jak kolącym krosnem
ślinił ją swoją żądzą i śpiewał jej do snu!
|