Nick:mklfrmmklef
Dodano:2006-08-15 17:17:28
Wpis:GRENOUILLE
Przyszykował swą Grenouille drewnianą maczugę ,
szpatułki i materie - i w sen zapadł długi ,
a śnił jawę najbliższą : jak uperfumiony
zapachem poczciwości - pot , piwo , wesz z łona -
okiennicą się wkradnie na śpiącej pokoje ,
i sprawi , że z niej życie łez ujdzie wyrojem ,
i posiądzie na zawsze - duszę , myśl , naturę.
Tak się był przysposabiał , by zabić Laurę.
Lecz kiedy dumał , w duszy pachnący jabłonią
odezwał się poeta , kompozytor woni
malarz olfaktoryczny , balneator czucia ,
lazurowy perfumy wieniec jak kłos rucian
stroił mu skroń zjaśniałą. I spytał Grenouille'a :
"Po cóż się nosem w cudzej woni blask wpatrujesz?
Zawsze będzie ci obcy - zawsze będzie maską ;
pragniesz w objęciach czułych płonąć jak żelazko
ze wstydu , że nie ciebie kochają ramiona ,
że tulą się - w iluzję kunsztownie stworzoną
na bezimiennych dla nich dziewczęcych zewłokach?
Nie chcesz? Więc wpleć ich wątki we własne uroki ;
zamiast kryć się pod cudzym z flakonu zapachem ,
możesz tak go obmyślić , by od stóp po pachy
był podkreśleniem , szminką twoich własnych zalet
i makijażem duszy - z najbarwniejszych palet.
Ale wtedy musiałbyś przełamać lęk duszy ,
zbliżyć się do nich najpierw , zapory rozkruszyć
i dopiero na nitce cienkiej zaufania
wydobywać esencję do granic poznania -
potem powlec krwią własną i w żółci obtoczyć ,
w fekaliach swoich w końcu zanurzyć i zmoczyć ,
aż się przekształci cząstek duch elementarny
w mariaż ich woni z twoją - ich uklęk brewiarny!".
Wtedy jednak w Grenouille'u , spod szarawych powiek ,
odezwała się druga strona duszy - człowiek ;
"Po cóż ci ów duch wtłaczać dziewczęcy w wilgocie ,
jeśli miałbyś go codzień w ciele i w istocie ;
lgnie do ciebie - istnieniem cieplutki i bliski -
ociera się szczerością i tym , co ma , wszystkim ,
mróz oddechem przegania , zasnuwa dotykiem
strachy i ciemnych jaskiń śmiertne poetyki -
wiesz , że jutro nie gorzej będzie jak w tej chwili.".
Poeta odrzekł : "Los tych , co się zadurzyli
i przestali chcieć sztuki , rzucili marzenia
transsubstancjacji istnień w granitów zszarzenie ,
podobny jest pijaków drodze ; ci butelkę
mają pełną na stole - choćby nawet wielką ,
ale gdy ją wysączą , będzie stała pusta ,
jakby śmierć położyła jej dłonie na ustach ,
stała się przezroczysta i treści się zbyła -
bo tę z niej cudza rozkosz wolno wysączyła!
Zwyczajność to - tragedie , śmierć , mord i choroby :
gdy te zjawią się społem , nie stanie osoby ,
i przetrwa tylko w nutach , które ktoś uczynił
na nieprzemijającej słownej pięciolinii".
A drugi rzekł : "Pocóżby to cię przetrwać miało ,
za co płacisz kochaniem i kochanym ciałem ,
i jeszcze pierwowzorem duszy miłowanej ,
którą sam będziesz rzezał i ciosał i ranił?
Za co? Za marne kopie? Toż byś się zamienił!
A na twe niedomary przyjdą ci - strupieni -
rzucić ci w twarz ten handel i tę cenę tanią ,
i to , jakżeś odpłacił im za zaufanie!
Okoląż grób twój ciepłem martwe słowotwory?
Cóż jest po drugiej stronie - myślisz? Zielne bory
rosą myśli olśnione , rozkosz wiekuista
i powietrze sycone zapachem przeczystym?
Laura obok z ciała , a wokoło z woni?
A gdy wszak śmierć od wszystkich miłych cię odgoni ,
trzebaż całej tej żółci , i krwi , i fekaliów ,
by się chciała wydobyć relacja z realiów?".
Grenouille drzemie skulony , drapieżność drzemlika
z twarzy spsuł nieco uśmiech blady w ust kącikach ,
lecz wie - będzie zabijał. Dziełem śmierć pokona ,
bo i ona nie weźmie ze sobą - flakonu ,
odmłodniała od woni. Jednak melepeta
po duszy mu się - człowiek , a przy nim - poeta ,
ten pragnie włosów ciepła , ów zimnych marmurów ,
obaj miłości - ludzkiej lub literatury ,
ale jeden jest Grenouille z nosem niemożliwym ,
którym drży i umiera , rodzi się , przeżywa ,
i nikt po nim alchemii słów w wonie wcielenia
na tym ani na tamtym świecie nie doceni!
|