Nick:efmklefmfmkl
Dodano:2006-08-01 10:54:07
Wpis:Wiesz , co R. sobie pomyślał - że takie zwierzanie się sobie z siebie , jak w tym przypadku , przypomina przypadek dwóch osób , które się powoli , patrząc na siebie wzajemnie , przed sobą rozbierają. I tak - boją się trochę , jak zostaną odebrane , i czy partner nie pomyśli o nich jako o brzydkich , koślawych , ohydnych , niewłaściwie zbudowanych. A po jednej ze stron jest jeszcze naturalny wstyd.
I robią różne uniki... Między innymi patrzą na partnera nie tylko po to , żeby obejrzeć to , co już odsłonięto , ale też żeby sprawdzić , czy aby na pewno rozbiera się on albo ona równomiernie do niego. Po to choćby , żeby uniknąć sytuacji , w której jedna ze stron rozbierze się do końca - i przez całkiem lub prawie całkiem ubranego partnera zostanie wyśmiana , oskarżona o ekshibicjonizm , wyrzucona z sypialni , a może nawet zostanie jej przypisana chęć gwałtu.
I ty jesteś (zdaniem R. lepiej nie pytać , jak to wygląda w drugą stronę) mniej więcej może nie przy samej granicy , ale nie tak bardzo daleko do metaforycznych stref erogennych (tych najbardziej wrażliwych). Do wspomnień o tych najbardziej niszczących osobach , do najcienistszych fragmentów przeszłości , do lęków seksualnych , do całej gamy rzeczy zarezerwowanych w znacznej mierze tylko i wyłącznie dla jego przyjaciółek.
Dlatego , że - po prostu można nimi zrobić mu naprawdę poważną krzywdę. Niemetaforyczną.
To nie znaczy , że nie powie nigdy i nic (pytanie , czy chcesz , akurat w twoim wypadku jest formalnością). Może kiedyś powie E. coś takiego , że zostanie jego przyjaciółką i nawet nie będzie o tym wiedziała. I mógłby wtedy nawet spać z głową na jej kolanach. I w tych czy innych kwestiach (tym razem już metaforycznie) rozebrać się do naga.
Ale to nie oznacza , że przestanie działać czynnik strachu. Ufność może go przezwyciężyć , ale nie - zlikwidować.
|