Nick:mklemklmklf
Dodano:2006-07-28 10:05:04
Wpis:Jeszcze trochę o "Królewnie".
R. zdał sobie sprawę , że ten utwór , w szerszym znaczeniu , w ogóle wyraża całkiem nieźle jego podejście do problemu śmierci. To znaczy : mówi , kiedy jest ona słodka - wtedy , kiedy czyjaś miłość jest na tyle silna , że pocałunki , ciepłe myśli , dotyk i miód przechodzą z umarłą osobą na drugą stronę. I wiesz co - to też jest jeden z aspektów jego relacji z przyjaciółkami. W obie strony.
Ale nie z jakiegoś przypadku , czy czegoś w ten deseń. Wręcz przeciwnie. Po prostu chciał tak kochać. Nie po kres pojmowania , bo to nikomu niepotrzebne - ale na tyle , żeby danej osobie wystarczało , obejmowało po wrąbek. Ponad zakres śnieżycy.
Bo przecież śmierć sama w sobie jest tym , czym ją człowiek uczyni. Domyślnie jest szara , zunifikowana , gorzka i szepcząca skądinąd słuszną tezę , że dla świata jedna osoba mniej to strata niezauważalna. Zresztą , po to między innymi wymyślono Boga , dla ludzi potrzebujących poczucia , że ich śmierć będzie dla kogoś jedyna , unikalna i prawdziwie ważna , na tyle , że gdzie nie pójdą , kochanie tej osoby będzie im towarzyszyć. Jeśli ktoś jest zwyczajnie niezdolny na tyle... (zaufać? zawierzyć? rozmodlić się daną osobą?) , jak leśmianowski dumny rycerz , albo A. od bloga , no to co mu zostaje? Dopomóż takim organy żałobne i wszelaka ułuda...
-----------------------
Dodatek o relacjach ciało-dusza :
z tego , że są oddzielne , nie wynika dla R. , że się niekiedy nie przenikają. Bo przecież wpływają na siebie (choć wybiórczo , nieregularnie , i chyba da się to w pewien sposób kontrolować czy skwantyfikować).
A w ogóle to był tam błąd , powinna być przegięcina. Jakoś zawsze mu się wydawało , że przepięcina , ale wie dlaczego. To przez Grechutę.
|