Nick:mklmkcfmkl
Dodano:2006-07-22 18:59:23
Wpis:Kiedy pytasz się , czemu duszy wabi mnie błoto
zamiast białych kolumien , zamiast barwnych arrasów ,
myślę wtedy : bo tego jest poznanie istotą ,
co dnia nigdy nie widzi i nie pyszni się krasą.
I co boli w spłakaniu , i co krwawi zwalczane ,
samowstydem w zamknięciu zatrzymane bezgłośnym ,
skoślawione od bicia duszy dzieci niechciane ,
których nigdy w objęciach nikt nie trzymał miłośnie.
A ja , świerzbom odporny , ich się tulić nie boję ,
nie z litości zmieszanej w jeden roztwór ze wzgardą ,
tylko z wiary , że gdyby (może wierzę , bo twoje)
umyć , ogrzać , nakarmić - spojrzałyby mniej twardo.
A to dla mnie ważniejsze niż kunsztowne nagłosy ,
słowom zmarłym elegie , rzeczom martwym rekwije ,
bo i wiersze by zmarły przemienione w ciąg wiosen ,
i ty bielą od środka rozsadzona przegnijesz.
Jednak płaczę rymami , asfaltowy jak chmury ,
nad twą waśnią domową , co we skóry wrze chramie -
może zgłębiam pustotę , może składam z bzdur bzdury ,
ja poeta lepkości - ja błot aojd i szlamów.
I nie mówię , by zranić. Każdy sznur nieurodnych
dzieci spłodził we spazmie. A tu jedno , o - moje ;
czyżbym na coś zasłużył , czyżbym czegoś był godny ,
skoro ona mnie wpuszcza na te skryte pokoje?
|