Nick:dkoskopsdfkpsd
Dodano:2005-04-21 19:39:00
Wpis:SANDRA. PORTRET WIECZORNY.
- A co , jeśli tam są tylko pająki albo coś w tym rodzaju – powiedział nagle Swidrygajłow.
- Wariat – pomyślał Raskolnikow.
Fiodor Dostojewski , Zbrodnia i kara
Na pajęczynach utkanych przez lęków Sandry pająki
Łzy jak gwiazdy spadają , by senne wydzwaniać gamy ,
Swidrygajłow wygraża , że uczuć jej będą pąki
Po śmierci po wieki wieków na strachu pal nanizane.
Swidrygajłow wygraża , że pośród pajęczyn wieczność
Logicznie prawdopodobną superpozycją jest stanów
I zastanawia się Sandra , czy łatwiej jest ostateczność
Znieść rozpuszczoną w jedności białkowych praoceanów.
Wycie w języku francuskim wystrasza z pokoju kota.
Ściszywszy , chowa się Sandra pod włosów swych baldachimem
I w okryciu Godivy wsłuc***e się w serca młotek
Myśląc , czy w letni czas zdoła ciepła nałapać na zimę.
W koszmarach sennych pająki obrzucają ją lodem ,
Po czym z wizytą do niej przychodzą w czas przeziębienia.
A poza snem szczęki świata czają się tuż za ogrodem
I tylko jej im potrzeba , by móc się wziąć do gryzienia.
Rozbiera się Sandra ze smutków i nocną wkłada koszulę.
Cisza wokół. Kamiennych lwów nic nie zmusi do ryku.
I w błędne na własny temat teorie mocno się wtula
Przechodząc w sferę , gdzie próbnie jej byt na chwilę zanika.
Z impetem brnąc samoistnie w głąb swego eksperymentu
Tonie w bagnie , gdzie zamiast żab są pająki , dech łapie
I o tym , że ktoś po niej zapłacze , pragnąc pamiętać
Mozolnie się po grzybieniach zdradnych na stały ląd drapie.
|