Mewa

<1>

2006-05-02 16:29:48
Dziękuję za komentarz WIERNY WIDZU który choć trochę poprawił moje jakby nadszarpnięte ego, ciekawe, kim jesteś... Ale dziękuje też dwóm poprzednim komentatorom a zwłaszcza Piotrowi za wnikliwe uwagi... Boże, co by to było gdyby wszystko wszystkim się podobało

2006-05-02 15:46:21
... a mnie się bardzo podobało. Mimo, iż trzeba jeszcze trochę popracować parę szczegółów - niestety nikt nie rodzi się profesjonalistą w każdym calu - to uważam, że aktorzy wczuli się w swoje role i zagrali świetnie, sam reżyser zresztą też się przyłożył do swego zadania...
Z całego serca życzę powodzenia całemu zespołowi, żeby za następne 3 lata mogli poszczyścić się kilkoma prestiżowymi nagrodami, a wierzę, że jeśli będą ciężko pracować, sukces murowany!

Pozdrawiam
wierny widz

2006-05-02 02:59:08
Byłem na premierze "Mewy" wg. Antoniego Czechowa w scenicznyj adaptacji i wykonaniu najświeższego składu Teatru Prim...

Hmmm...

I co z tego? no właśnie... Niewiele. Niestety liczyłem, że coś soę wydarzy w tym spektaklu, ale po dość krótkim czasie zdałem sobie sprawę, że niestety nie ma na co liczyć. Niestet, bo stwierdzam to z niekłamanym żalem, spektakl został położony w wersji reżyserskiej na łopatki i kwiczał do mnie siedziącego sobie w fotelu o łąskę. Zawsze jest kilka wyjść z sytuacji. Postanowiłem nie używać żadnego z wyjść ewakuacyjnych i pozostać do końca. Czasem taka nutka automolestacji potrafi przypomnieć o pięknie otaczającej nas przyrody. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda.

Nowe twarze aktorów próbowały coś tam rzucać ze sceny, szkoda, że tak mało było w tym wszystkim Czechowa. Treść całościowo wzięta z dramatu, ale dziwnym trafem słowa Czechowa nie miały sensu. Można to traktować za swojego rodzaju fenomen, ale czy na prawdę trzeba epatować ze sceny tak rażącą nieudolnością.

Oj Robert, Robert...

Moim zdaniem nie udało się i szczegółowo mogę rozrysować wielość pomyłek... Dziewczyny masz ładne w składzie, ale czemu to wszystko jest składem porcelany, a nie grupą aktorską??

Należałoby się zastanowić nad poważnymi adaptacjami na szeroką skalę tekstów, które bierzecie na tapetę, albo robieniem swoich tekstów, bo klasyka w której się osadzacie brzmi nie prawdziwie i tylko drażnić może ludzi z jakąbądź wrażliwością. Może trochę pracy trzeba by poświęcić podniesieniu umiejętności grupy teatralnej i przepracować jakiś czas solidnie z młodzieżą, a potem się Wam to zwróci.

Jak już wcześniej napisałem, zawsze jest kilka wyjść. Może nie należałoby gnać cały czas na ślepo i poyśleć trochę nad tym co się robi. Teatr, niezależne od tego do kogo adresowany, jest procesem rozumienia, budowania i przekazywania pewnej historii. To proces, a tego procesu nie widać było w "Mewie". Nie widać tam żadnej historii, jedyne co wybrzmiewa, to historia zaniedbań scenicznych, które z pięknego dramatu, robią komedię pomyłek...

Pamiętajcie, że widz ma prawo czuć się znieszmaczony, torturowany i upokorzony przez twórców spektaklu. Można być nieczułym na krytykę i uważać, że jest się zajebistym i najlepszym na świecie, ale ta nieczułość, to jak strzelenie sobie w tył głowy z rewolweru obłudy. Razem z wnętrznościami wypływają szanse rozwoju.

Mimo tego życzę powodzenia w realizacji projektów scenicznzych okraszonych przynajmniej odrobiną refleksji...

2006-05-01 21:11:14
"Mewa" to sztuka, do której Prim szykował się bardzo długo, miała być "tą najlepszą". I mimo, że wiele osób uważa, że tak jest - to mnie się nie podobało. Owszem, były fragmenty odegrane bardzo dobrze, rewelacyjnie zagrane postaci - np. Rządca czy Doktor. Także scenografia była chyba najlepiej dopracowana ze wszystkich, które miałem okazję zobaczyć. Jednakże, zbyt wiele było niedopracowań, niektórzy aktorzy nie pasowali do swoich ról, a Trigorin zbyt bardzo podobny był do dr Brooka z "Justyny..." czy Autora z "Boga...". Może to dlatego, że widziałem tylko premierę, może wszystkie usterki są już załatane... No ale po prostu, moim zdaniem - nie udało się. Jeśli macie inne zdanie - napiszcie.