Rozmyślania po seksie (?)...mam napisać, co czuję (?)...
Jestem w związku, w którym seks nie gra większej roli. Tzn. ma swoje miejsce na jakimś grubo zaznaczonym marginesie. Zadałam sobie pytanie, dlaczego tak jest (?)...myślę, że to przez brak odpowidniego zaspokojenia.
Wybranka moja jest cudnym człowiekiem...lecz w seksie pociąga mnie obcość...jak to kiedyś wspomniała J.Winterson, pocieszając mnie tym samym, że mój przypadek nie jest odosobniony.
Zdrady moje szczęście nie toleruje...więc pozostaje mi skupianie się na innych dziedzinach życia (mniej przyjemnych, aczkolwiek wystarczająco (?) absorbujących).
Związek mój nie należy do przelotnych...pięcioletni staż daje pole do popisu pewnym przyzwyczajeniom, nałogom i uciążliwym nawykom.
Zastanawia mnie, czy taki stan rzeczy nie grozi powikłaniami...(?)
Po co to piszę...(?)...
Po to, że jak się komuś zachce mi coś podpowiedzieć...będę wyjątkowo wdzięczna.
|