Poprzedni komentarz był oczywiscie do "Siódemki"... "Kronikę podróży" czytało mi się trochę nostalgicznie... Przypomniały mi się też dziecinne fascynacje parowozami. W ogóle za młodu bardzo często jeździłam pociągami, także na długich trasach. Ciocia pracowała na kolei, więc wizyt w lokomotywach różnego rodzaju też mi nie brakowało. I przyznaję Ci rację: tylko stare parowozy mają "duszę". Mogłam patrzeć godzinami, siadałam czasem na ławce na peronie po to tylko zeby się pogapić i wydawało mi się, że te maszyny są zaklętymi jakimiś stworami, z tym że były to skojarzenia pozytywne. O parowozach w Wolsztynie słyszałam i czytałam i miałam ochotę wybrać się choć raz, żeby to zobaczyć, ale jakoś zawsze brakowało czasu. No, może moja fascynacja nie była aż tak silna. Ale świetnie rozumiem. Z uśmiechem rozmarzenia przeczytałam też opis dworca Głównego i Świebodzkiego we Wrocławiu, bo znam oba te dworce świetnie, przez pół życia albo do Wrocławia jeździłam albo się w nim przesiadałam (z Głównego na Świebodzki najczęściej) i podobne myśli często mi tam towarzyszyły. Dzięki za obudzenie tych wspomnień i wzruszeń dzieciństwa.
|