Są tacy geodeci, którzy generalnie chcący, czy nie chcący, podtrzymują starą tezę, która sprowadza się do tego, że "aby dzielić to trzeba wiedzieć co dzielić". (Grzechnik, Marzec lata '90)
Wszystko by się zgadzało, gdyby nie obowiązywały ustawy; o prawie geodezyjnym i o księgach wieczystych oraz gdyby nie był prowadzony operat EGIB.
Nie wdając się w szczegóły, z jakiś bliżej nie znanych powodów graniczących wręcz z fobią, udowadnia się, że dane z EGIB do podziałów są nie wystarczające, ale na podstawie tych danych z EGIB w KW określa się powierzchnię nieruchomości i według tego samego pochodzenia danych sporządza się akty kupna-sprzedaży. I jakoś nikt nie ma zamiaru przed urządzeniem KW, czy przed sporządzeniem aktu kupna-sprzedaży ustalać granic nieruchomości i korygować powierzchni.
Ani notariusz, ani sąd wieczystoksięgowy nie budują różnych karkołomnych konstrukcji prawnych zwanymi interpretacjami, ale przy podziale tak, nagina się prawo... cytuje się nie istniejące przepisy, jak np. WINGiK w Rybniku -
cytat: "...Oczywiście powstał pewien problem po wydaniu rozporządzenia w sprawie podziałów nieruchomości w 2004 roku. Rozporządzenie to określiło specyficzny tryb ustalania granicy, tzn.-przyjmowania jej na potrzeby postępowania podziałowego, ""
Jakiego ustalania granic, na litość...? Gdzie pan Inspektor znalazł taki zapis, że "przyjmowanie granic nieruchomości dzielonej" to "specyficzny tryb ustalania granic"? Ja się pytam jakim prawem osoba odpowiedzialna za merytoryczny stan wykonywania prac geodezyjno-kartograficznych w województwa sama stawia się nad prawem i na konferencji z geodetami formułuje takie przekłamania. Ale dosyć bo tego typu przekłamań jest więcej... Ja się tylko zastanawiam czy w przypadku gdyby istniał Samorząd Zawodowy Inspektor Nadzoru Geodezyjnego na spotkaniu z wykonawcami i kierownikami ośrodków odważyłby się na takie sformułowania? cdn. :(
|