Mile zaskoczony jestem, iż tak znakomite grono żywych i wiecznym snem utulonych zechciało komentarz do mego artykułu dodać.
Śmiesznym jest i ironicznym, kiedy człowiek mówiąc o byciu sobą podpiera się nie swymi słowami, dodając jedynie przy tym kalkę mej tezy, ale cóż ... każdy głosi cnotę z tego, co sam czyni. „Wiadomo kto” jest dobrym pisarzem, ale kiepskim czytelnikiem, zarzucając mnie grzeszną dialektykę, samym wykazując przy tym niezwykle wybiórczą wrażliwość swego żołądka. Nie tylko dieta, ale jak widać i przyjaźń może być powodem niestrawności
(i obstrukcji?).
Zaś co do określania siebie samego, to zdaniem pewnego filozofa, wyznacznikiem winno być sumienie, nie zaś położenie względem tzw. „świata”, bo na takim gruncie łatwo było by dowieść że człowiek wchodzący do garażu staje się samochodem. Punkt siedzenia staje się punktem odniesienia. Nałkowska zaprawdę wielką pisarką była, choć jak widać także geniusz ma swoje Granice, dlatego polemikę tę zakończę. Bo jaka może płynąć korzyść z rozmowy mądrego z mądrym? Taką korzyść odnieść chyba mogą jedynie osoby trzecie.
|