Tak to właśnie wygląda we Lwowie - z jednej strony oficjalne deklaracje przyjaźni, prośby o pomoc w sytuacjach krytycznych (Polska jako pierwsze państwo ma świecie uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku, aktywnie wsparła"pomarańczową rewolucję, a wcześniej, gdy kośćiół greckokatolicki był w ZSRR zakazany, właśnie dwa polskie katolickie kościoły czynne we Lwowie udzielały cały czas wsparcia grekokatolikom), a jak już pomoc nie jest niezbędna, to - z drugiej strony - skrzecząca rzeczywistość, czyli czysty antypolonizm urzędników miejskich.
Oddać cokolwiek we Lwowie Polakom - toż to według nich hańba!
Zabrać - owszem!
Korzystać z ukradzionego przez Sowietów - jak najbardziej!
Wypiąć się na zalecenia prezydenta Ukrainy - oczywiście, w końcu kto tu (we Lwowie) rządzi? On? Niedoczekanie!
Na dodatek hierarchowie kościoła rzymsko-katolickiego mają za złe wszelkie propolskie działania swoich wiernych. Jakby zapomnieli, że bez tych wiernych, trwających przez lata sowieckich szykan, poniżania, biedy - właśnie dzięki tym biednym polskim "niedobitkom", gorącym polskim patriotom kościół rzymski na Ukrainie przetrwał. No więc teraz już można tymże patriotom podziękować (żeby tylko!) i odwrócić się do nich "plecami". Paskudne - niemoralne i pozbawione perspektyw działanie.
W polskiej prasie (Rzeczpospolita, Polityka, Gazeta Wyborcza, Wprost) ukazują się co rusz artykuły na temat Lwowa. W niektórych z nich czytamy, ze zdumienia przecierając oczy, że"ciemni" lwowscy Polacy za pomocą egzorcyzmów próbują wypędzić szatana (w osobach jakże kulturalnego dyrektora "domu organowego" i jego pracowników) z kościoła Marii Magdaleny. Polski ciemnogród kontra ukraińska szlachetność i kultura. No więc mamy takie kwiatki - jak w notatce dyrektora Winnickiego - proszę zabrać wasze MANELI z ołtarza, bo na ołtarzu będzie koncert! Boże, Ty widzisz i nie grzmisz!
Wiele przykrych słów ciśnie się na usta, ale na dziś dosyć.
|